Ogólno tematyczne forum patriotów

Ogólnotematyczne forum patriotów... :)

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 2010-04-28 14:08:52

 KONFuCIUX

KAZNODZIEJA

Skąd: Kaszuby
Zarejestrowany: 2010-02-05
Posty: 3465

Najsłyniejsze Polskie Formacje bojowe

W tym wątku zachęcam wszystkich, interesujących się Polską Wojskowością o umieszczanie i częściowe opisanie jakiejś słynnej polskiej formacji wojskowej.

HUSARIA (zródła wikipedia.pl oraz husaria.jest.pl)
Husaria – ciężka, znana z wielu zwycięstw formacja kawaleryjska Rzeczypospolitej, obecna na polach bitew od XVI, do początku XVIII wieku.

Husaria była wykorzystywana do przełamywania sił nieprzyjaciela poprzez zadawanie rozstrzygających uderzeń w postaci szarż – które, w okresie jej istnienia – kończyły się zazwyczaj zwycięstwami.

Ze względu na nietypowe uzbrojenie i taktykę husaria jest zaliczana do najskuteczniejszych formacji wojskowych w dziejach kawalerii. Prawo zastrzegało, że "..ci, którzy po Hussarsku służą, powinni na koń wsiadać w razie potrzeby z kopiją, we zbroi, w zarękawiach, w szyszaku z krótką rusznicą i koncyrzem albo pałaszem."

Swe powstanie husaria zawdzięcza Serbom, którzy po klęsce na Kosowym Polu w 1389 szukali okazji do pomsty na Turkach. Jan Długosz[2]  opisał ich[3]  udział w bitwie nad Sawą w 1463. Po śmierci króla Macieja Korwina, Racowie mieli przybyć z Węgier do Polski  by kontynuować walkę z Turkami. W tamtych czasach (początek XVI wieku) Serbowie i Węgrzy służący "po usarsku" albo nie używali żadnego uzbrojenia ochronnego, albo jedynie drewnianych tarcz "tureckich"[notatka 1]  i lekkich półpancerzy. Ich podstawową bronią było "drzewo", czyli kopia, dużo lżejsza (dzięki odmiennemu procesowi produkcji) od swego rycerskiego pierwowzoru doby średniowiecza. Husaria była więc z założenia jazdą lekką[4].

Za czas narodzin polskiej husarii uważa się początek XVI wieku[notatka 2]. W 1503 Sejm powołał do życia pierwsze chorągwie narodowego autoramentu, w tym husarskie[notatka 3]. Tak rozpoczął się ponad dwusetletni szlak bojowy tej formacji, znaczony między innymi zwycięstwami w bitwach pod: Orszą (1514), Obertynem (1531), Lubiszewem (1577), Byczyną (1588), Kokenhausen (1601), Kircholmem (1605), Kłuszynem (1610), Chocimiem (1621)[notatka 4], Trzcianą (1629), Martynowem (1624), Ochmatowem (1644), Beresteczkiem (1651), Chocimiem (1673), Lwowem (1675), Wiedniem (1683).

Na obrazie anonimowego malarza, przedstawiającego bitwę pod Orszą, widać wyraźnie liczne zastępy husarzy, czyli lekkiej jazdy rackiej, ale trzon armii – jazdę ciężką – stanowili jeszcze kopijnicy. Dopiero w drugiej połowie XVI wieku husaria stała się stopniowo główną siłą uderzeniową polskiej armii. Pod Obertynem i Lubiszewem polska jazda to już przede wszystkim husaria. Po wojnie Rzeczypospolitej z Gdańskiem nowa jazda, za sprawą Stefana Batorego, stała się podstawowym rodzajem polskiej kawalerii. Wtedy to właśnie ukształtowała się powszechnie znana w ikonografii forma husarii. Był to jednak proces długotrwały.

Dopiero po roku 1598 husaria stała się ową "niezwyciężoną siłą" polskiej armii.

Początek XVII wieku to czas największych zwycięstw husarii. Wtedy właśnie zdobyła przydomek najgroźniejszej jazdy świata. Dzięki wybitnym wodzom i stosowanej przez nich taktyce możliwe były tak miażdżące zwycięstwa jak:

    * Bitwa pod Cutrea de Argesz (25 XI 1600), gdzie armia polska pod dowództwem Jana Potockiego licząca sobie 1450 żołnierzy (w tym 950 husarzy), pobiła armię wołoską (7000 żołnierzy) dowodzoną przez Udreę[5].
    * Bitwa pod Kircholmem (27 IX 1605), gdzie armia Wielkiego Księstwa Litewskiego (3 750 żołnierzy, w tym 1750 husarzy) pod dowództwem Jana Karola Chodkiewicza, pobiła trzykrotnie liczniejszą armię szwedzką (12 300 żołnierzy) dowodzoną przez szwedzkiego króla Karola IX (wcześniej noszącego tytuł księcia Karola Sudermańskiego)[6]
    * Bitwa pod Kłuszynem (4 VII 1610), gdzie dysproporcja sił była jeszcze większa, bo 5:1 (35 000 Rosjan i zaciężnych cudzoziemców przeciwko ok. 6 800 wojsk polskich dowodzonych przez Stanisława Żółkiewskiego). Właśnie w tej bitwie najbardziej uwidoczniła się wartość bojowa husarii. Husarzy było pod Kłuszynem 5 556. Niektóre roty musiały szarżować po 8-10 razy by pobić pięciokrotnie liczniejszego wroga. W tej bitwie pokazali swoją uniwersalność. Doskonale radzili sobie z lekką jazdą typu wschodniego, jak i ciężką zachodnioeuropejską rajtarią; bez większych problemów poradzili też sobie z piechotą zachodniego typu[7].
    * Bitwa pod Chocimiem, 7 IX 1621, kiedy to 600-640 jazdy polsko-litewskiej (w tym 520-560 husarzy) pod dowództwem Jana Karola Chodkiewicza, rozbiło ok. 10 000 jazdy i piechoty tureckiej.

Dopiero początek XVIII wieku przyniósł stopniowy zanik siły bojowej tej formacji, który związany był z ogólnym kryzysem państwa jak i stopniowym ubożeniem szlachty.

UZBROJENIE:
SZABLA:
SZABLA

Jedną z nieodzownych broni husarza była szabla. I choć początki husarii sięgają czasów, gdy istniała jeszcze jazda kopijnicza w typie średniowiecznych rycerzy, używających prostych mieczów, husaria nigdy ich nie stosowała. Nie używała też nigdy późniejszej broni - powstałej na Zachodzie z przekształcenia tegoż miecza - rapierów. Dlaczego? Jak się okazuje, szabla cechuje się niespotykanymi wśród tamtych broni własnościami:
"Gdy u miecza prostego silny rozmach uzyskać można tylko przez ciężar i długość głowni, u szabli daje się to uzyskać przez celowe rozmieszczenie ciężaru za pomocą odpowiedniego skrzywienia głowni. Szabla wschodnia, roboty dobrego mistrza, ma tak ukształtowaną krzywiznę, że w cięciu pokonywa z łatwością opór powietrza i zdolną jest przerąbać silną nawet zaporę, a mimo to w całości jest lekką i zwykle średniej długości (ok. 95cm wraz z rękojeścią). Natomiast długość przeciętna miecza zachodniego wynosi ok. 120cm, przy czym i ciężar jego jest znacznie większy. Rezultat zaś cięcia nie dorównuje nawet cięciu szabli przeciętnej dobroci. Przy tym, szabli lekko krzywej, starszego typu, można w starciu z łatwością użyć jako broni kolnej do pchnięcia. Krzywizna szabli nie jest wytworem przypadku lub fantazji, lecz polega na wiekowych doświadczeniach i próbach"-Zygmunt Hartleb "Szabla polska" Była więc szabla bronią lekką, szybką i o wielkiej sile rażenia.

Szabla przywędrowała do Europy ze Wschodu. Stamtąd też (za pośrednictwem tureckim, tatarskim i węgierskim) trafiła do Polski. I choć do tej pory używałem określenia "szabla", właściwsze byłoby użycie słowa "szable", bo mnogość i różnorodność ich odmian była bardzo wielka. W husarii, która istniała przecież prawie 3 stulecia, także używano różnych jej rodzajów. Były to jeszcze czasy, kiedy nie istniało centralne zaopatrywanie wojsk w jednolite mundury czy uzbrojenie. Każdy towarzysz wyposażał swój poczet w broń według własnego gustu, przekonań i zasobności kieszeni. Ale istniały pewne nurty, wpływające na to uzbrojenie, w ramach których można rozpatrywać zagadnienie szabli husarskiej. Tak więc z dużą dokładnością można stwierdzić, że pewne typy szabel dominowały wśród husarzy (jak i w całej jeździe polskiej) w różnych okresach.

I tak dla czasów od Stefana Batorego (tzn. od 3-ciej ćwierci XVIw.) do ok. połowy XVIIw. typową dla husarii była

szabla węgiersko-polska






Szabla ta, która przywędrowała do nas z Węgier, była bardzo dobrą bronią kawaleryjską. Broń ta pozwalała na nadzwyczaj silny rozmach przy cięciu, będąc jednocześnie do pchnięcia "wcale sposobna". Wojciech Zabłocki uważa węgierkę za typową broń do stosowania uderzeń przełamujących (maczugowych) przy cięciach najczęściej zamachowych z ramienia i rzadziej łukowych z ramienia. Jakkolwiek dobrą bronią nie byłaby węgierka, powstała od niej broń lepsza.

A była nią tzw. szabla husarska


http://www.husaria.jest.pl/szabl05.jpg

Szabla ta będąc już całkowicie ukształtowana ok. połowy XVIIw., wyparła swą poprzedniczkę. Ale i nie ma czego żałować. Była to bowiem najlepsza szabla jaka powstała w dziejach człowieka. Powstała ona w Polsce i tylko tu była masowo stosowana. I choć na jej formę miała wpływ tak wschodnia jak i zachodnia broń biała, była to szabla jedyna w swoim rodzaju. Doskonała w walce kawaleryjskiej, idealna do walki pieszej, miała wybitne cechy użytkowe. Husaria używała jej do końca swojego istnienia.
Mimo, że do niedawna uważano ją za broń wyłącznie paradną, to m.in. dzięki badaniom Wojciecha Zabłockiego obalono te poglądy. Okazuje się więc, że tzw. karabele bojowe miały dobre własności użytkowe. Nadawały się one znakomicie do cięć łukowych przeciąganych (krajanych) z ramienia lub nadgarstka, przy częściowym usztywnieniu stawu łokciowego. Cięcia ta są szeroko stosowane w walce konnej i pieszej a można je wykonywać tylko wysokiej klasy szablami typu wschodniego lub polską szablą wojskową.

Na końcu warto także dodać kiedy husarze sięgali po tą broń. Otóż husarz dobywał szabli w określonym momencie bitwy. Do pierwszego, przełamującego uderzenia używał kopii, lecz po jej skruszeniu, chwytał się za inną broń (koncerz, pałasz, szablę właśnie, czy - choć najrzadziej - obuszek czy nadziak). Była więc szabla jednym z kilku możliwych do użycia rodzajów broni. To, czy i jak często husarz zdawał się właśnie na nią zależało w dużym stopniu od niego samego, od sprawności z jaką nią władał ale też od konkretnych sytuacji (np. w walce z opancerzonym przeciwnikiem lepsze jest pchnięcie pałaszem czy koncerzem niż cięcie szablą, ale do "przejechania" po wrogiej kawalerii, do wejścia we wraże ugrupowanie bez wiązania się walką pierwszego szeregu, w tłoku czy zamieszaniu bitewnym korzystniejsze jest używanie właśnie szabli).
Bibliografia:
- Włodzimierz Kwaśniewicz "Dzieje szabli w Polsce"
- Wojciech Zabłocki "Cięcia prawdziwą szablą"
- J.Cichowski, A.Szulczyński "Husaria"

KOPIA:

Jeżeli chcielibyśmy znaleźć jeden - najbardziej dla husarii charakterystyczny element wyposażenia, to (wbrew powszechnym poglądom) nie byłyby to skrzydła, lecz właśnie husarska kopia. Skrzydła były bowiem elementem ozdobnym, nieobowiązkowym i nie zawsze stosowanym; kopia zaś (o jedynej w swoim rodzaju konstrukcji) była podstawowym i niezbędnym składnikiem wyposarzenia husarza. Pierwowzorem polskiej kopii husarskiej jest kopia węgierska. Ta zaś przywędrowała do Polski wraz z jazdą racką. Miała ona nieco powyżej 3 metrów długości, była lekka i wiotka. Wykonywano ją najczęściej z jodłowego drzewa, zaopatrując ją przy uchwycie w dużą drewnianą kulę.

Polska kopia husarska była dłuższa (od 4,5 do 5,5m). Umożliwiało to np. pokonywanie zachodniej piechoty pikinierskiej (długość pik ok. 5m). Tą swoją - niespotykaną gdzie indziej - długość osiągano przez drążenie drzewca od ostrza aż po kulę .

KOPIA

Jeżeli chcielibyśmy znaleźć jeden - najbardziej dla husarii charakterystyczny element wyposażenia, to (wbrew powszechnym poglądom) nie byłyby to skrzydła, lecz właśnie husarska kopia. Skrzydła były bowiem elementem ozdobnym, nieobowiązkowym i nie zawsze stosowanym; kopia zaś (o jedynej w swoim rodzaju konstrukcji) była podstawowym i niezbędnym składnikiem wyposarzenia husarza.

Pierwowzorem polskiej kopii husarskiej jest kopia węgierska. Ta zaś przywędrowała do Polski wraz z jazdą racką. Miała ona nieco powyżej 3 metrów długości, była lekka i wiotka. Wykonywano ją najczęściej z jodłowego drzewa, zaopatrując ją przy uchwycie w dużą drewnianą kulę.

Polska kopia husarska była dłuższa (od 4,5 do 5,5m). Umożliwiało to np. pokonywanie zachodniej piechoty pikinierskiej (długość pik ok. 5m). Tą swoją - niespotykaną gdzie indziej - długość osiągano przez drążenie drzewca od ostrza aż po kulę .

Drążenie to wykonywano na "połówkach" kopii, które później sklejano. Często tak sklejone części oplatano dodatkowo rzemieniem i oblewano smołą (a to w celu ich dodatkowego wzmocnienia). Do jej wyrobu używano drewna osikowego, które będąc lekkie, kruche i łatwo poddające się drążeniu, znakomicie nadawało się do tego celu.

Ostrze kopii husarskiej było zaopatrzone w stalowy grot - najczęściej czworograniasty, długości ok. łokcia. Dalej "dla usztywnienia miękkiej kibici kopii biegły od grotu na dobre półtora łokcia dwa mocne pręty, czyli pióra żelazne". Chronić one miały także drzewce przed cięciem szablą.

Na czubkach kopii przypinano proporce (jednakowe dla całej chorągwi), np. biało-czerwone, niebiesko-zielone, czarno białe itp. Były też bardziej wyszukane .

Długość ich wynosiła ok. 2,5-3,5m (sięgały one koniom do uszu wtedy, gdy kopia była w pozycji pionowej). Oprócz funkcji ozdobnej miały ona jeszcze dodatkowe zadania. Służyły jako znak rozpoznawczy (jak wyżej wspomniano każda chorągiew husarska miała jednakowego typu proporce, różne od innych chorągwi), były także skutecznym "straszakiem" dla koni przeciwnika. Łopocząca i kręcąca się materia mogła budzić lęk i płoszyć wrogie konie - nieprzyzwyczajone do takiego widoku (koń bowiem jest zwierzęciem płochliwym; nawet konie ostrzelane i odporne na huk i hałas bitewny mogły tak reagować na nowe, nieznane zjawisko).

Do dalekich przemarszów kopie ładowano na wozy, ale podczas parad czy w szyku bojowym kopie trzymano osadzone przy prawym strzemieniu w tulejkach (tzn. wytokach) rzemiennych bądź metalowych .

Wytoki te poprzez pasy mocowane były do siodeł husarskich. W ten sposób kopia nie obciążała husarza, tylko konia. Podczas ataku kopię trzymano w pozycji poziomej pod pachą - najczęściej wyciągając ją z wytoku. Lecz spotyka się także informacje, że nawet w tym momencie trzymano ją w tulejkach. Dawałoby to szereg korzyści np. tą, że byłaby ona dla husarza znacznie "lżejsza" (nie musiałby on bowiem przenosić całego momentu gnącego próbującego "przekręcić" kopię do ziemi), także przy uderzeniu kopią w cel, szarpnięcie temu towarzyszące nie przenoszone byłoby tylko przez rękę husarza, ale także (za pośrednictwem tegoż wytoku) przez siodło.

Kopia - jak już wcześniej wspomniano - była podstawową bronią husarzy. Była to jednak broń jednorazowego użytku, kruszyła się podczas ataku. Nie wykonywano nią jakiś specjalnych ewolucji (jakie możliwe są np. przy użyciu lancy), lecz stosowano jedynie proste pchnięcia. Znaczenie jakie posiadała najlepiej ilustruje fakt, że była to jedyna broń dostarczana przez władze wojskowe (w pozostałą husarze wyposażali się sami wg upodobań i zasobności).

Oprócz zwykłych kopii husarskich istniały jeszcze kopie specjalnego przeznaczenia. Można by je nazwać reprezentacyjnymi, służyły one bowiem przy specjalnych okazjach takich jak parady, wjazdy itp. Były one bardzo bogato zdobione (nawet złocone), wyposażane np. w motyw orlich piór.


ZBROJA

Około połowy XVI w. zanikają ciężkozbrojne chorągwie kopijnicze. Rolę cięzkiej jazdy przejmują wówczas chorągwie husarskie, w których uzbrojeniu ochronnym pojawiają się półzbroje płytowe. Ostateczne uzbrojenie ustala się w okresie panowania Stefana Batorego, wielkiego reformatora polskiej armii.

Król nakazał wprowadzenie lekkich, folgowych półzbroi noszonych na kolczugach lub z kolczymi rekawami.

napierśnik typu węgierskiego i kapalin husarski

Na przełomie XVI i XVII w. była już husaria jednolitą, całkowicie ukształtowaną i specyficzną polską formacją wzbudzającą swym strojem i sukcesami zainteresowanie cudzoziemców.

zbroja husarska XVI/XVII w.

Stopniowo w ciągu pierwszej połowy XVII w. wykształciła się typowo polska zbroja husarska. Składała się ona z szyszaka, kirysu, obojczyka, naramienników, karwaszy i w wyjątkowych przypadkach z wielofolgowych nabiodrków z nakolankami.
(Najazd myszy na zdięciu uwidoczni części składowe)

zbroja husarska typ starszy

Szyszak o półkolistym dzwonie, często z wysokim grzebieniem, uzupełniony był policzkami i folgowym nakarcznikiem. Z przodu szyszaka znajdował się daszek, przez który przebiegał ruchomy nosal, blokowany srubą ,osłaniający twarz

Kirys składał się z napierśnika i naplecznika. Napierśnik miał w dolnej cześci od 3 do 5 folg, połączony był z naplecznikiem za pomocą pasków i sprzączek. Zbudowany z dwóch płyt obojczyk (przedniej i tylniej) miał z boków sprzączki do przypinania naramienników. Naramiennik zbudowany był z folgi górnej bezpośrednio stykającej się z obojczykiem, wymodelowanej płyty barkowej (typ starszy-szerokie skrzydło z tyłu i małe skrzydełka z przodu; typ młodszy szerokie skrzydło z tyłu i z przodu) i przeważnie z sześciu folg ochraniających ramię.

Obojczyk wkładano na wierzch kirysu, wielofolgowe naramienniki nie sięgały łokci, karwasze składały się z "łyżki" mającej kształt liscia ( w typie mlodszym zaokrąglone) i jedno lub dwuczęściowej bransolety ( po stronie wewnętrznej ręki)

karwasze (typ młodszy)-



Zbroja husarska formę tą osiągneła w latach 30 i 40-tych XVII w (czasy panowania Władysława IV). Charakteryzowała się dużą odpornością przy niewielkim ciężarze (kilkanascie kilogramów). Nadawała się idealnie do ulubionego sposobu wojowania Polaków tj. do szybkiego zniszczenia sił wroga poprzez szarżę, czy też odwrotnie, taktyka wykształcił taką a nie inną konstrukcję zbroi husarskiej.

Korzystając z okazji należy w tym miejscu wyraznie zaznaczyć, że nie należy husarii utożsamiać z ciężką jazdą kopijniczą średniowiecznej Europy, gdzie waga zbroi przekraczała niejednokrotnie 40 kg. i która używała ciężkich koni.



Ze względu na kształty niektórych elementów i sposób zdobienia wyróżnia się dwa okresy w historii klasycznej polskiej zbroi husarskiej:

Typ starszy 1640-1675r.

Charakterystycznym elementem wzystkich części składowych zbroi "typu starszego" jest biegnąca poprzez ich środek ość. Powodowała ona jak pisze Bocheński "większy ślizg broni przeciwnika zwłaszcza kłującej". Ość taka powoduje także usztywnienie każdego elementu i wzrost wytrzymałości na uderzenia(wgniecenia)

Karwasze tak jak już wpomnieliśmy miały kształt liscia ostro zakończonego, a naramienniki małe skrzydełka z przodu kryjące pachę.

typ starszy

Dekorowanie tego typu zbroi husarskiej polegało na modelowaniu krawędzi folg kirysów i naramienników w formę zaokrąglonych zębów przy równoczesnym stosowaniu poprzez stęplowanie motywów kresek, kółek oraz punktów. Jednak najbardziej "widowiskowy" efekt zdobniczy uzyskiwano poprzez stosowanie mosiężnej blachy na róznego typu lamówki, guzy, rozety i medaliony.

kirys typ starszy

Najczęściej stosowanym był znak krzyża kawalerskiego, jako godło rycerskiego stanu, który umieszczano najczęściej po prawej heraldycznie stronie napierśnika. Krzyż ten zamkniety był przeważnie w kole, rzadziej w kwadracie. Po lewej natomiast stronie napierśnika, czyli na sercu, znajdował się mosiężny medalion przedstawiający Matkę Boską Niepokalanie Poczętą, czyli jej postać stojącą na półksiężycu w promienistej glorii.

typ starszy



Typ młodszy 1675-1730r.

W tym typie zbroi inną formę przyjeły naramienniki. Miały one kształty zaokrąglone i straciły środkowe ości i jak już wspominaliśmy skrzydełka chroniące pachy. Zaokrągleniu uległy karwasze, upodobniając się w ten sposób do karwaszy tureckich.


Zachowały się mosiężne aplikacje, ale formy zdobienia ulegly zmianie. Stosowane poprzednio motywy, nawiązujące do ornamentacji ludowej zastepowano motywami charakterystycznymi dla póżnego baroku tzn. motywem wici roślinnej,wstęgowej plecionki w stylu regencji, często z pozłoceniami itp. Napierśniki, naramienniki oraz policzki szyszaków zaopatrywane były w mosężne odlewy w postaci maszkaronów nawiązujących do form renesansowych i manierystycznych.



Krzyże kawalerskie pozbawione zostały surowej powagi,poprzez swobodne komponowanie ich, bez ujmowania w geometryczne ramy, a zamiast emblematów maryjnych pojawiły się znaki heraldyczne. Po roku 1713 pojawiły się emblematy Orderu Orła Białego, jak również czasami mosiężne wyobrażenia św. Jerzego, św. Michała czy św. Marcina , którzy byli patronami rycerskimi.


ZBROJA-KARACENA

Karacena- jest to zbroja miękka, będąca pancerzem w postaci kaftana z grubej skóry lub grubego płótna z przynitowanymi lub przyszywanymi do niego metalowymi łuskami. Pancerz ten znany był już w starożytności. W Polsce używano go do XV w. oraz od połowy XVII w. Interesujący nas okres to oczywiście wiek XVII i XVIII.

Karacena po hetmanie Stanisławie Jabłonowskim około 1680r.Karacena po hetmanie Stanisławie Jabłonowskim około 1680r.-widok z tyłu

Przyjmuje się że polska wersja karaceny europejskiej stanowi najbardziej oryginalny wytwór polskiej kultury sarmackiej XVII i XVIII w. Powstała na bazie dackich, sarmackich oraz scytyjskich wzorów. Nawiązuje również do póżnoantycznych form zbroi rzymskich. Ze wględu na swą kosztowność, dużą masę (do 25 kg), niefunkcjonalność był to pancerz noszony głównie przez starszyznę husarską i pancerną.

Karacena Uniechowskich XVIII w.

Polska karacena wzorowana na "typowej" zbroi husarskiej, miała te same elementy składowe co ona, w postaci napierśnika (często z naplecznikiem), obojczyka, naramienników, oraz karwaszy, stosunkowo rzadko zaopatrywano ją w nabiodrki i osłony nóg. Luksusowe egzemplarze karacen miały również szyszak karacenowy, jednorodny formalnie i stylistycznie z pancerzem.

Karaceny polskie wykonywano ze skóry jeleniej albo łosiej. Do takiego podłoża przytwierdzano metalowe łuski, w zależności od wielkości jednym, dwoma lub trzema nitami każdą. Łuski były przeróżnych kształtów i grubosci, płaskie, z ością przez środek, okrągławe,prostokątne zaokrąglone na dole.Zwykle ku dołowi format łusek się zwiększał. Układane szeregami rzędy górne zachodziły na dolne a łuski "mijały" się szeregami

Napierśnik karaceny łączył się z naplecznikiem na ramionach i z boków paskami i sprzączkami. W razie występowania samego napierśnika miał on "głębsze " boki a paski mocujące zbiegały się na plecach i były zamocowane do okrągłego umba

Dwuczęściowy obojczyk wykonany był jako "karacenowy" lub z jednolitej płyty .Często zdobiony był (jak i napierśnik) krzyżem kawalerskim. Naramienniki ozdabiane były maszkaronami tłoczonymi w mosiężnej lub miedzianej blasze.

"Były to lwie paszcze, czasem wąsate, groteskowe twarze, z szeroko rozwartymi oczyma i paszczękami pełnymi zębów, zaczerpnięte ze zbroi renesansowych, rzeczywistych lub znanych z wyobrażeń plastycznych, bardziej zabawne niż grożne, zgodne z sarmackim smakiem i poczuciem humoru"

Element zdobniczy w postaci maszkaronów występował również często na nabiodrkach


http://img163.imageshack.us/img163/8288/orgazmnaforum2.jpg

Born of Fate, Raised by Prophecy, Chosen as a Saviour, Destined to Destroy

Offline

 

#2 2010-04-28 14:09:08

 KONFuCIUX

KAZNODZIEJA

Skąd: Kaszuby
Zarejestrowany: 2010-02-05
Posty: 3465

Re: Najsłyniejsze Polskie Formacje bojowe

RZĄD HUSARSKI

Ta część Elementów uzbrojenia i wyposażenie będzie potraktowana nietypowo. Jeśli w innych częściach tego działu starano się poruszać tylko kwestie związane bezpośrednio z danym zagadnieniem, to tutaj odstąpiono od tej formuły. Mam więc zamiar (oprócz właściwego opisu oporządzenia jeździeckiego husarza) wysnuć kilka refleksji ogólniejszej natury. Ufam, że czytelnik wybaczy mi takie potraktowanie tego tematu.

W skład oporządzenia jeździeckiego wchodzą następujące elementy: siodło ze strzemionami, uzda (ogłowie + kiełzno z wodzami), podpiersie i podogonie (wszystkie te elementy składają się na tzw. rząd czyli osiodłanie) jak również olstra na krótką broń palną i czaprak (ewentualnie dywdyk czy czołdar) kładzione pod siodło.

rząd husarski

Rząd ten przypisywany jest Oskierce (który był członkiem orszaku Jerzego Ossolińskiego w jego poselstwie do Rzymu w 1633r.). Jak więc widać nie było to husarskie osiodłanie bojowe lecz paradne - szczególnie ozdobne i bogate. Poniżej zaprezentowano także część tego rzędu - mianowicie ogłowie (uździenica).

ogłowie inaczej uździenica

Husarze do boju występowali co prawda mniej strojnie, ale nawet wtedy przyrodzona naszym przodkom bardzo silna potrzeba indywidualnego wyróżnienia się, nie pozwalała na "stawanie w potrzebie" jak pierwszy lepszy ciura. Dotyczy to wszystkich rodzajów jazdy polskiej, ale szczególnie właśnie husarii, która będąc najbardziej prestiżową formacją - "kwiatem szlacheckiej Rzeczypospolitej" i esencją polskości, wyróżniała się spośród innych wojsk polskich. I nie ma w tym nic dziwnego, wszak pod "górne znaki" zaciągała się najbogatsza szlachta, szlachta którą było stać na ogromne sumy potrzebne na odpowiednie wyposażenie pocztu.

Przepych jaki roztaczali husarze był niedoścignionym wzorcem dla innych. Był tak wielki, że raził nawet ówczesnych dowódców. Kolejni hetmani próbowali go ograniczać, zakazując np. stawać do boju w złoconym i zbyt bogatym oporządzeniu. Na nic się jednak zdawały zakazy. Szlachcic polski był człowiekiem wolnym i traktującym swą wolność jako największą wartość. Pod względem prawnym był równy królowi, któremu przy każdej okazji przypominano, że jest tylko primus inter pares (pierwszym między równymi). Zakazy więc permanentnie łamano i nie było na to rady.

Dawna Rzeczpospolita to zadziwiające państwo. To kraj o olbrzymich kontrastach. To ludzie, dla których granica między największym poświęceniem własnym a warcholstwem jest ledwie dostrzegalna. Husaria o której tu przecież mowa, była jego (także w oczach ówczesnych ludzi) uosobieniem. Ludzie, którzy jednego dnia potrafili porwać się na 6-krotnie liczniejszego przeciwnika i w jednej miażdżącej wszystko szarży złamać jego szeregi, już następnego mogli odmówić ruszenia do boju gdyby np. jeden z nich uznał, że nie traktuje się go z należytym szacunkiem. Przykładem tego może być epizod z bitwy pod Byczyną (w 1588r. - notabene wygranej przez Polaków) opisywany przez Krzysztofa Warszewickiego:

"Pod Byczyną było tak: daje rozkaz rotmistrz Kostrzemiński: W nich, panowie bracia, w szable! A na to z szeregu ozywa się pan Górski, familiant wielki: Ja ci tam nie brat, z tobą-m świń nie pasał! Że to w szyku i w bitwie, rotmistrz doń doskokiem i płazem na odlew; ale pan Górski całą swoją czeladź zwołał i nuże na pana rotmistrza! Swoi go od napaści bronią, a tak już bitwy z wrogiem nie masz, pół chorągwi własnej na drugą pół naciera, prawie się wysiekli nawzajem, naszatkowali szlacheckich głów niemniej kopy. Wróg palcem nie ruszył, a pola dobył, bo nie miał kto owego obstawać."

Brzmi to wszystko może nieco humorystycznie (tym bardziej, że jak już wcześniej wspomniano, samą bitwę Polacy wygrali - było to zresztą jedno z największych zwycięstw z udziałem husarii), lecz ten przykład jest świetną charakterystyką ówczesnych Polaków. Polacy bowiem znani byli wtedy (a podobno także i dziś inne narody tak nas postrzegają) ze swojego niepospolitego indywidualizmu i z ogromnej wrażliwości (czy drażliwości) na punkcie własnej godności. Wolność szlachecka - o której tu już była mowa - pozwalała kwitnąć obu tym cechom.

Czyż więc dziwić może, że w jej obronie zdobywano się na prawdziwie niezwykłe wyczyny?

Dzisiaj nam - ludziom już XXI wieku - trudno niekiedy pojąć dlaczego nasi przodkowie, którzy na co dzień skąpili grosza na wojsko czy inne cele publiczne, w potrzebie zadłużali się po szyję i zaciągali się pod sztandary aby bronić Rzeczypospolitej. W państwie bez twierdz (czy właściwie z minimalną ich liczbą) szlachta głosiła pogląd, że: "nasze piersi są twierdzami Rzeczypospolitej" I rzeczywiście przez wiele, wiele lat była to najlepsza zapora dla wroga. Ale wyjaśnienie tego paradoksu, jak i odpowiedź na wcześniejsze pytania, zasadza się na prostym acz tragicznym w skutkach dla państwa polskiego zjawisku. Szlachta - której nie można odmówić patriotyzmu i wprost uwielbienia dla własnego kraju - otóż ta szlachta była w stałym konflikcie (rzeczywistym lub przynajmniej potencjalnym) z każdym kolejnym królem. Kredyt zaufania jakim obdarzano monarchę (za Jagiellonów) szybko zmienił się w nieufność do tej instytucji. Każdy bowiem z królów elekcyjnych realizował (w mniejszym czy większym stopniu) swoje własne cele i dążył do nich niezależnie a czasem i w niezgodzie z polską racją stanu.

Szlachta polska, która w dobie ostatnich Jagiellonów (XVIw.) była najbardziej postępową warstwą w Europie, której postawa obywatelska mogłaby i powinna zadziwiać nawet dzisiaj, która stworzyła jedyne w Europie (a chyba także i na świecie) państwo "bez stosów" - z pełną tolerancją religijną, państwo w którym do udziału w rządach uprawomocnione było przeszło 10% społeczeństwa (taki wskaźnik uzyskany został w innych państwach Europy czy w Stanach Zjednoczonych dopiero w XIX-XX wieku), państwo w którym wolnego człowieka nie można było skazać (a nawet uwięzić) bez prawomocnego wyroku sądu - ta szlachta w dobie królów elekcyjnych zeszła na pozycję obrony wypracowanych osiągnięć przodków. Otoczona zewsząd przez różne absolutyzmy (w których człowiek nie liczył się zupełnie a jedyną racją stanu była racja cara, sułtana, cesarza itp. a którą to rację wcielano w życie z całą bezwzględnością) sama nie chciała wpaść w "czułe" objęcia królewskiego despotyzmu (i nie były to wcale szlacheckie urojenia, bo królowie zasiadający na polskim tronie mieli do tego silne "ciągoty"). Wszelkie działania królewskie były pod nieustanną obserwacją, były stale kontrolowane a wszelkie próby wzmocnienia pozycji monarchy - torpedowane.

I tutaj właśnie leży powód, dla którego szlachta nie chciała łożyć np. na wojsko. Silna i będąca pod królewską kontrolą armia mogłaby bowiem "prawem pięści" wprowadzić królewskie porządki, łamać wszelkie prawa i wolności. Król bogaty, niezależny i mający do swojej dyspozycji najlepszą (przez bardzo długi czas) armię w Europie, mógłby prowadzić własną politykę, wplątywać kraj w niszczące wojny w interesie nie państwa - lecz własnym. Ale właśnie ta szlachta, mająca na co dzień "węża w kieszeni", kiedy kraj potrzebował obrony, stawała w szeregach nie licząc się z kosztami. Za bajeczne sumy wynajmowała liczne zastępy zawodowego żołnierza samemu stając na ich czele (tak się działo w przypadku magnatów, których na to było stać) lub też sama własną osobą "robiła" szablą w obronie Rzeczpospolitej (czy to jednak w przypadku magnatów, czy szlacheckiego "szaraczka", obowiązywała zasada "zastaw się a postaw się"). Kiedy jednak niebezpieczeństwo zostało zażegnane, wracała do domów i jak lwica młodych tak szlachta broniła się przed nowymi podatkami.

Takimi to paradoksami usłana jest tamta epoka. Może warto dodać jeszcze i ten jeden, że kiedy za czasów Władysława IV (w latach 30-tych XVIIw.) sejm narzucił królowi ograniczenie liczebności jego gwardii do 1200 ludzi, każdy szlachcic mógł ich mieć nieograniczoną ilość (jeśli tylko było go na to stać). Przykładowo Jeremi Wiśniowiecki miał na swoim stałym utrzymaniu 1500 żołnierzy, których liczbę w potrzebie mógł bez problemu zwiększyć do 6tys.

Po tej długiej dygresji wróćmy do tematu. Zapoznajmy się bliżej z husarskim osiodłaniem. Po pierwsze husarskie siodło. Katalogowy opis siodła widocznego na zdj.1 brzmi następująco:

"Siodło typu husarskiego z wysokimi łękami. Siedzenie terlicy pokryte czarną skórą, wytłaczaną w ornament geometryczny. Od spodu terlica podklejona płótnem karmazynowym. Łęki oraz końce ławek pokryte blachą mosiężną, złoconą i rytowaną w deseń wici roślinnej, ozdobione karneolami ze złotym ornamentem. Na największym umieszczonym na przednim łęku monogram "AOR" pod koroną szlachecką. Na terlicy poduszka pikowana z sukna karmazynowego haftowana srebrem, przywiszana skórzanymi troczkami. Po bokach siodła dwie pary tybinek z jasnej skóry, pokrytej suknem karmazynowym haftowanym srebrem. Wyższe, mniejsze (21,4 cm x 33,5 cm) z okrągłym wykrojem, przymocowane na stałe do siodła. Dolne, większe, prostokątne (34,2 cm x 46 cm). Puśliska z rzemienia obszytego karmazynowym safianem. Strzemiona typu wschodniego, mosiężne, złocone, rytowane i ozdobione krwawnikami. Ciężar siodła bez strzemion 5,48 kg, ze strzemionami 7,28 kg"

Siodła husarskie miały określone zadanie. Oprócz zapewnienia wygody i odpowiedniego prestiżu jeźdźca musiały być przede wszystkim mocnym punktem podparcia dla husarza władającego kopią. Odpowiednio wysoki i szeroki tylny łęk oraz głębokie siedzisko stabilizowały pozycję człowieka na koniu uniemożliwiając wysadzenie z siodła. I to była zasada ogólna, którą spełniać musiało każde siodło husarza (czy to paradne czy bojowe). Siodła te miały także inną cechę szczególną. W przeciwieństwie do dawniejszych siodeł rycerskich, używane przez husarię siodła spoczywały na dwóch ławkach leżących wzdłuż końskiego grzbietu po obu stronach kręgosłupa. Nie uciskały przez to kręgosłupa, a dodatkowo większa powierzchnia przylegania stwarzała dla konia bardziej komfortowe warunki "pracy". Jest to o tyle ważne, że - jak to każdemu koniarzowi wiadomo - kopyta końskie i właśnie grzbiet są najbardziej narażonymi na urazy częściami konia. Ich stan determinuje z kolei możliwości wykonywania zadań bojowych przez kawalerię. Zachód długo nie doceniał tego typu siodeł (dopiero w XIX wieku przekonano się o ich zaletach i zaczęto stosować je na szeroką skalę). Jak więc widać i w tej dziedzinie jazda polska daleko wyprzedzała tamtą część Europy.

Na przedstawionym na zdj.1 rzędzie, jest tylko jeden element, który w typowych siodłach husarskich miał inny kształt. Chodzi mianowicie o strzemiona. Widoczne na zdj.1 są strzemionami typu tureckiego (szerokie oparcie dla stopy). Husaria używała raczej strzemion z wąską stopką i szeroką płytą zewnętrzną (nawiązujących w formie do tatarskich).

strzemie polskie

Przejdźmy teraz do uździenicy (ogłowia) widocznej na zdj.2. Uździenica ta (tak jak i podpiersie oraz podogonie) wykonana jest z rzemieni obszytych karmazynowym safianem, wzbogaconymi ozdobnymi płytkami odlewanymi z mosiądzu, złoconymi i cyzelowanymi. Dalej: "Naczółek i nachrapnik wykonane z naszytych na rzemień blach mosiężnych, złoconych, ozdobnie profilowanych i dekorowanych analogicznie do ozdób siodła. Pośrodku trójdzielnego nachrapnika umieszczony jest czarny lidyt z rytowanym i złoconym herbem Oskierko wśród panoplii.

nachrapnik

Nagłówek wieńczy mosiężna, złocona szkofia do piór, wysadzana kryształami górskimi, granatami i karneolami. Na największym kamieniu wyryto herb Oskierko.

szkofia

Podgardle uzdy zakończone jest wisiorem w podwójnie złożonej, wewnątrz pustej blachy w kształcie trójliścia, zdobionej po obu stronach karneolami. Wodze zrobione są z jedwabnej karmazynowej taśmy przetykanej złotem."

W tym miejscu należy zwrócić uwagę na typ okiełznania konia husarskiego. Jazda ta, jako jedyny typ jazdy polskiej, stosowała powszechnie munsztuk .

munsztuk i podgardle (lewy górny róg)

Jedynie bowiem munsztuk (poprzez zastosowanie dźwigni) umożliwiał pełną kontrolę nad koniem husarskim (bezwzględnie konieczną ze względu na sposób walki husarii). I chociaż wszyscy miłośnicy koni wiedzą, że korzystanie z tego elementu może być dla konia bardzo uciążliwe (przy niewprawnej ręce), jednak warunki bojowe dyktowały taką konieczność.

Kończąc opis osiodłania zamieszczam poniżej zdjęcie innego niż na zdj.1 podpiersia husarskiego. Jak widać także ono "nie grzeszy" skromnością.

Pod siodło husarskie kładziono czaprak (czołdar, dywdyk). Jak każdy czaprak, służył on ochronie końskiego grzbietu - tutaj będąc także ważnym elementem dekoracyjnym. Widoczny na zdj.1 czaprak, jest wykonany z haftowanej karmazynowej tkaniny obszytej frędzlą. Były także czapraki inaczej zdobione np. broszowane.

Elementem zaliczanym do oporządzenia jeździeckiego są także olstra. Stosowano je najczęściej parami po obu stronach końskiego grzbietu. Wożono w nich oczywiście krótką broń palną. Zadaniem olster była ochrona tej delikatnej (i przez to dość zawodnej) broni. Poniżej zamieszczono jedno z przykładowych olster .

Ostatnie zamieszczone tutaj zdjęcie przedstawia oporządzenie jeździeckie jakie mógł husarz używać w boju. Szczególnie dobrze widoczne jest usytuowanie olster z umieszczoną w nich bronią palną. Widać także troczony pod lewym kolanem koncerz .

BROŃ PALNA

Oprócz broni białej, która była bronią podstawową, husaria miała do dyspozycji także broń palną (używaną powszechnie już od 1576r.). Można przy tym mówić o dwóch jej rodzajach: krótkiej i długiej. Ważne jednak w tym miejscu wydaje się podkreślenie jednej rzeczy. Długa broń palna nigdy nie była wożona przy koniu (o pewnym odstępstwie od tej reguły wspomnę później). W przeciwieństwie zaś do niej, broń krótka była właśnie przeznaczona do troczenia jej przy siodle (umieszczano ją w olstrach, najczęściej parami, po obu stronach grzbietu końskiego).

Takie a nie inne traktowanie broni palnej wynikało z głębokiej znajomości jej wad i zalet. Wykorzystanie jej (wtedy, gdy husarz walczył konno, nie zawsze bowiem tak było, o czym dalej) miało charakter jedynie pomocniczy, wspomagający, przydatny w walce na większych odległościach, ale nigdy nie decydujący. Skuteczność krótkiej broni palnej nie była zbyt duża. Niewielki ładunek prochowy i niegwintowana lufa - a co za tym idzie niewielka siła kuli i słaba celność - sprawiały, że użycie jej ograniczone było jedynie do kilkunastu (najwyżej nieco powyżej dwudziestu) metrów. Jeśli dodać do tego jej wielką zawodność, to uświadomimy sobie dlaczego ta broń mogła być przez husarię traktowana tylko jako broń pomocnicza. Z drugiej jednak strony pamiętać należy, że użycie nawet tak ograniczonej broni z pewnej odległości od obiektu ataku, nie narażało husarza bezpośrednio na jego ciosy.

A kiedy husarz sięgał po długą broń palną? Odpowiedź na to pytanie jest dość prosta. Wtedy gdy walczył pieszo. W tym miejscu należy się czytelnikowi wyjaśnienie. Stwierdzenie, że husarze walczyli pieszo, może się na pierwszy rzut oka wydawać zaskakujące, lecz nie należy się zbytnio dziwić. Husaria była jazdą, lecz zdarzało się, że zmuszona była walczyć także w taborze czy warownym obozie. I choć z tego wcale nie wynika, że była piechotą, musiała także spełniać zadania tej formacji. Tak było np. pod Chocimiem (w 1621r.), kiedy po wielu dniach tureckiego oblężenia (w czasie których husaria walczyła jak na nią przystało konno - i to jak walczyła!), odciętym od paszy dla koni (a także żywności dla ludzi) polskim jeźdźcom przyszło poświęcić własne rumaki, aby samemu nie głodować (poza tym konie były w tak złej formie, że nie nadawały się już pod siodło). Cóż więc miałaby robić ośmiotysięczna rzesza husarzy w sytuacji, gdy liczył się każdy żołnierz, a koni już nie stawało? Chcąc, nie chcąc musieli walczyć spieszeni. I tu właśnie najlepszą bronią była długa broń palna. Użycie jej nie było jednak ograniczone do tak skrajnych sytuacji. Często bowiem nawet jeśli sam husarz walczył konno, jego czeladź wspomagała własną piechotę (przypomnijmy, że każdy poczet husarski oprócz towarzysza wraz z pocztowymi składał się również z pachołków, których zadaniem było przygotowanie strawy, dbanie o konie i inne "okołowojskowe" funkcje. Faktycznie mimo, że czeladź obozowa nie była liczona jako żołnierze, to czasami brała udział w bitwach, szczególnie w obronie własnego obozu czy, choć rzadziej , w szturmach na wały i mury przeciwnika). Jak z tego wynika, także ta broń miała swoje miejsce w husarskim wyposażeniu.

Po tym dłuższym wyjaśnieniu zakresu zastosowania i sytuacji w których używano broni palnej przejdźmy do opisu jej samej. Skoncentrujmy się najpierw na broni krótkiej, jako "bliższej" husarzowi. Husaria, jak i cała ówczesna jazda , używała broni z zamkiem kołowym. Miał on bowiem tą zaletę (w przeciwieństwie do lontowego używanego powszechnie w piechocie), że broń z takim zamkiem była zawsze gotowa do strzału (jeśli czytelnika zdziwi to twierdzenie, bo niby jest to zupełnie oczywiste, że nabita broń jest zawsze gotowa do strzału , to ewentualne wątpliwości znikną po przeczytaniu ustępu dotyczącego broni z lontowym mechanizmem odpalającym). Także nie mniej ważną zaletą był fakt, że do jej obsługi (tzn. do strzelania) wystarczała jedna ręka. Te dwie cechy pozwalały na użycie tej broni przez jazdę, która z jednej strony nie miała czasu na manipulowanie przy broni w czasie walki, a dodatkowo jedną rękę miała zawsze zaangażowaną do powodowania koniem. Jak to jednak często bywa, zalety, okupione były wadami. Broń ta była więc bardzo droga (z uwagi na swą złożoność) a także bardzo zawodna. Zamek łatwo ulegał zacięciu, zatarciu z powodu okruchów pirytu i nagaru ze spalonego prochu. Powodem tego był fakt, że piryt przy ocieraniu, dość łatwo się kruszył, a proch palił się bezpośrednio na ruchomych obracających się częściach zamka. Ówczesny proch czarny pozostawiał do 40% stałych produktów spalania, a siarka i saletra z jego składu to niebezpieczne dla stali substancje chemiczne powodujące jej korozję. Dlatego w niektórych przypadkach broń z zamkiem kołowym mogła po kilku strzałach być niezdatna do użytku. Oprócz tego delikatny mechanizm zamka kołowego był wrażliwy na urazy mechaniczne, o które w zamęcie bitewnym nie trudno. Samą zasadę działania zamka kołowego można prześledzić na poniższym rysunku.



Zamek kołowy (krzosowy, kręcony), jest to zamek, którego działanie polega na krzesaniu iskier przez tarcie zębatej stali o kamień. Zamek kołowy w swej klasycznej formie na zewnętrznej stronie blachy zamkowej ma umieszczone koło, którego krawędź przechodzi przez dno panewki, natomiast oś sterczy na zewnątrz czterograniastym trzpieniem, umożliwiającym nakręcenie koła za pomocą klucza. Nakładka koła, mocująca je dodatkowo, może mieć postać blachy zakrywającej całe koło, mostka lub nawet małego ząbka przytrzymującego koło w jednym punkcie. Na wewnętrznej stronie blachy zamkowej wystaje oś koła, na którą przy obrocie nawija się łańcuszek odciągany sprężyną główną. Dźwignia spustowa jest zaopatrzona w mały, sterczący na bok trzpień, tzw. czepik, przechodzący na zewnętrzną stronę blachy zamkowej i wsunięty w gniazdo koła, w ten sposób ustala się jego pozycję w położeniu napiętym. Wysunięcie czepika z gniazda zwalnia koło powodując jego gwałtowny obrót. Kurek pomiędzy poziomymi szczękami ma zamocowany kawałek pirytu, który przed strzałem jest opuszczony do panewki. Kurek jest utrzymywany w tej pozycji przez sprężynę kurka. Panewka jest zaopatrzona w pokrywę, przesuwaną poziomo, często bywa wyposażona w osłonę iskrową przechwytującą iskry wyrzucane ruchem koła z panewki w stronę dłoni trzymającej broń.

Poniżej zaprezentowano przykładową broń z zamkiem kołowym, jaką husarz woził w olstrach.

Dwa pistolety z 1 połowy XVIIw. (ich długości to odpowiednio 42,5 i 45,5cm).
Klucz do nakręcania zamka kołowego 1 połowa XVIIw. (na rączce klucza nasadzona miarka do prochu podsypkowego).
Prochownica z 2połowy XVIIw.



Pistolet kołowy (na górze) i półhak kołowy z oprawą arkebuzową (na dole), także pobojczyk pistoletu kołowego.

Na początku zasygnalizowałem, że była jednak sytuacja, gdy husarze wozili przy koniu długą broń palną. Miało to miejsce po 1689r. gdy hetman Jabłonowski nakazał pocztowym husarskim zamiast kopii wozić długą broń palną. Zwiększało to siłę ognia husarii, a pozostałe, używane przez towarzyszy, kopie, dawały jeszcze odpowiednią siłę przełamującą. Jak wyglądała taka broń, przedstawia poniższe zdjęcie.

Bandolet, karabin jazdy z XVIIw. z zamkiem kołowym i kolbą kroju francuskiego. Kaliber broni 15,0mm, długość całkowita 114cm. Łoże i kolba z bejcowanego na ciemno drewna.


Przejdźmy z kolei do broni długiej nie wożonej przy koniu. Broń ta normalnie przewożona na wozach, była bronią lontową.

Schemat zamka lontowego

Zamek lontowy jest to zamek broni palnej zapalający proch na panewce tlącym się lontem. Przedstawiony powyżej kurkowy zamek lontowy (były też inne rodzaje), działa w następujący sposób:
Na blasze zamkowej umieszczona jest na osi dźwignia spustowa odciągana sprężyną. Uniesienie jej tylnego ramienia powoduje opadnięcie kurka (czasami popychanego jej własną sprężyną), pomiędzy którego pionowe szczęki wsunięty jest tlący lont, co w konsekwencji powoduje zapalenie prochu na panewce. Panewka najczęściej ma pokrywę przesuwaną obrotowo.

Zamek lontowy był nieskomplikowany, prosty w reperacji, jego prymitywny mechanizm był tani w produkcji i odporny na urazy mechaniczne. Stąd w strzelbach wojskowych przetrwał w Europie aż po XVIIIw. Miał jednak poważne wady. Wymagał specjalnej obsługi przed strzałem (należało zapalić lont i wkręcić go w kurek, co angażowało obie ręce). Z tego wynika, że nawet nabita broń (z ładunkiem prochowym i kulą w lufie) nie była zdatna do natychmiastowego strzału. Wszystko to eliminowało broń z takim zamkiem z użytku przez jazdę. Pamiętając jeszcze, że sama procedura nabijania broni była bardzo pracochłonna, nie zdziwi nas, że jej szybkostrzelność w tym czasie nie była większa niż 1 strzał na 2min (odnosi się to do XVIIw.; w początkach XVI wieku była znacznie niższa - 1 strzał na 10-12min). Jaka była zaś jej skuteczność? Zależało to od jej rodzaju.
Najstarsza chronologicznie rusznica (funkcjonująca w 1poł. XVIw.) miała zasięg strzału skutecznego ok. 100-150m.
Arkebuz lontowy, następca rusznicy, miał zasięg 150-200m.
Muszkiet, który zaczął dominować na polach bitewnych od końca XVIw., mógł strzelać na odległość 250 a nawet 300m i był to szczyt jaki osiągnęła broń palna z lufą niegwintowaną (późniejsza broń skałkowa mimo, że zasadą odpalania ładunku prochowego była dalszym poważnym udoskonaleniem broni palnej, zasięgiem strzału nie przewyższała już muszkietu lontowego). Podane powyżej wartości zasięgu strzału skutecznego, należy jednak traktować jedynie orientacyjnie. Faktycznie bowiem, ogień prowadzono ze znacznie bliższej odległości (z uwagi na niską celność). Różne kalibry (od 10 do ponad 20mm), różna jakość luf i różne wielkości ładunku prochowego powodowały, że każda z tych broni miała także inną siłę przebijającą. Największą miał oczywiście muszkiet, który z odległości 100m przebijał każdą zbroję (nawet husarską!). Strzał z arkebuza (nie mówiąc już o rusznicy) był znacznie słabszy (np. zbroja husarska chroniła przed nim, ale rajtarska już nie).

Oprócz tego należałoby także wspomnieć o jeszcze jednym zjawisku mającym wpływ na skuteczność broni palnej. Chodzi o olbrzymią liczbę niewypałów jakie towarzyszyły strzałom z ówczesnej broni (więcej na ten temat i w ogóle na temat skuteczności i przydatności broni palnej na ówczesnym polu walki można przeczytać w części poświęconej taktyce i sposobom walki husarii).

SKRZYDŁA



Jakże tu pisać o husarii, nie wspominając o husarskich skrzydłach? Wokół nich narosło mnóstwo pytań i kontrowersji. Historycy już od XIX w. próbują z lepszym czy gorszym rezultatem dojść do tego od kiedy, jak powszechnie i jak długo husaria używała skrzydeł, skąd należy wywodzić ich pochodzenie i chyba najbardziej podstawowe - czemu służyły?

Jednak zanim przejdziemy do odpowiedzi na te pytania, zapoznajmy się ze sposobami umocowania skrzydeł. Trzeba bowiem zdawać sobie sprawę, że szeroko rozpowszechniony obraz husarii z dwoma skrzydłami przymocowanymi do pleców (a właściwie napleczników półzbroi husarskich) jest o tyle prawdziwy, o ile niepełny. Husaria stosowała dwa podstawowe sposoby mocowania skrzydeł. Było to mocowanie do napleczników i troczenie do siodeł husarskich. W pewnych okresach dominował jeden bądź drugi sposób (o czym później).

Nie zawsze były to też dwa skrzydła. Zarówno z zachowanych w zbiorach oryginalnych zbroi jak i z innych źródeł (ikonografia, przekazy pisane) dowiadujemy się, że często ograniczano się do jednego skrzydła - bądź to mocowanego centralnie , bądź też troczonego z prawej lub lewej strony konia .

Zbroja husarska z pojedynczym skrzydłem znajdująca się w zbiorach rosyjskiego Ermitażu (St. Petersburg). Drewniane skrzydło obciągnięto skórą, w którą wszyto pióra (częściowo nowe). Długość skrzydła 107,5cm.

Sebastian Sobieski - chorąży królewskiej chorągwi husarskiej.
Fragment Rolki Sztokholmskiej

Zbroja husarska starszego typu, pierwsza poł. XVIIw., Biblioteka PAN w Kórniku - dział muzealny. Osłony nóg i skrzydło dodane w późniejszym okresie.

Cel stosowania skrzydeł husarskich

Skrzydła husarskie miały niewątpliwie charakter ozdobny, stosowano je w czasie parad i uroczystych wjazdów. Najlepszym tego dowodem jest znakomity dokument z epoki świetności husarii, a mianowicie tzw. Rolka Sztokholmska. Przedstawia ona uroczysty wjazd do Krakowa jaki odbył się 4-XII-1605 z okazji zaślubin króla Zygmunta III Wazy z austriacką arcyksiężniczką Konstancją. Zwarte szeregi chorągwi husarskich i oddzielne postaci husarskich oficerów są zilustrowane z drobiazgową szczegółowością. Widać na nich wyraźnie husarskie skrzydła przytroczone (po jednym czarnym skrzydle) u tylnych łęków siodeł.

Czy jednak husarskie skrzydła służyły tylko ozdobie? Czy były też używane w bitwach i jakie mogło być wtedy ich przeznaczenie? Ten właśnie problem spędza sen z powiek badaczom tej formacji. Niektórzy twierdzą, że husaria używała ich wyłącznie przy paradach, czy innych tego typu niecodziennych uroczystościach. Argumentami potwierdzającymi ten pogląd mają być następujące fakty:

a) brak (u większości zachowanych do naszych czasów zbroi husarskich) zaczepów na zamocowanie skrzydeł

b) niedostateczne potwierdzenie stosowania skrzydeł husarskich na ilustracjach bitew tworzonych w czasach istnienia husarii

c) niemożność zastosowania skrzydeł husarskich przy zbrojach pozbawionych napleczników (a dodać tu trzeba, że od ok. 2 poł. XVIIw. napleczniki powszechnie odrzucano - a to w celu zmniejszenia ciężaru zbroi)

d) skrzydła husarskie miałyby przeszkadzać w boju (przeszkadzałyby np. w zamachu szablą), a ich użycie niepotrzebnie obciążało jeźdźca i konia

e) łatwość zniszczenia tak kruchej ozdoby w czasie bitwy

Do czasu odkrycia Rolki Sztokholmskiej przytaczano także argument, że mało prawdopodobne jest aby husaria używała skrzydeł troczonych do siodła, a to z tego powodu, że uniemożliwiałoby to wskoczenie jeźdźca na koń. Ostatni z tych argumentów upadł z chwilą ujrzenia światła dziennego przez wyżej wspomnianą Rolkę Sztokholmską. Autentyczność przedstawionych na niej szczegółów nie budzi żadnych wątpliwości. A problem usadowienia się na koniu jeźdźca można rozwiązać w stosunkowo prosty sposób. Skrzydło mogło być doczepiane w chwili, gdy husarz siedział już na swym rumaku.( od czego miał swoich pachołków ?)

Nie zmienia to faktu, że pozostałe argumenty mają swój ciężar gatunkowy. Można jednak przedstawić szereg kontrargumentów, które osłabiałyby wymowę wyżej wymienionych.

a) Brak zaczepów na skrzydła u większości zachowanych okazów zbroi nie musi jeszcze prowadzić do jednoznacznych wniosków. Nie uniemożliwiało to bowiem stosowania skrzydeł troczonych do siodeł husarskich (pozwoliłoby to także ominąć problem mocowania skrzydeł przy zbrojach pozbawionych napleczników). Nie możemy także być pewni, czy zachowane do dzisiaj okazy tychże zbroi są próbką reprezentatywną. Wiemy na przykład, że bardzo wiele zbroi husarskich, których bogaty zbiór posiadała zbrojownia w Podhorcach, było zbrojami skrzydlatymi. Jako ciekawostkę można zaś podać tutaj fakt, że właśnie ta kolekcja - podziwiana przez XIX-to wiecznych pisarzy i malarzy polskich - stała się podstawą do rozpropagowania w społeczeństwie obrazu skrzydlatych jeźdźców.

b) Zagadnienie braku odzwierciedlenia tego elementu na wizerunkach bitew z udziałem husarii także nie jest do końca jednoznaczne. Po pierwsze nie ma tych obrazów zbyt wiele, po drugie na części z nich skrzydła są jednak umieszczone. Problem jaki staje przed badaczami to ten, na ile można tym wyobrażeniom zaufać. Obrazy te były bowiem malowane przez artystów, którym zlecano udokumentowanie tych czy innych dokonań zleceniodawcy. Tworzyli więc swe dzieła nie z natury, lecz pod dyktando mocodawcy. Nie jesteśmy więc pewni, czy odmalowane na nich szczegóły są zgodne z rzeczywistością, czy są tylko wyobrażeniem o niej (taki artysta widząc husarię tylko na paradach mógł przez niewiedzę domalować im skrzydła także w bitwie). Przykładowo na obrazie "Bitwa pod Kircholmem" Petera Snayersa malowanym ok. 1630r. brak husarskich skrzydeł, z kolei obraz Szymona Boguszowicza "Bitwa pod Kłuszynem" malowany przed 1620r. przydaje husarzom ten charakterystyczny element. Także obraz "Bitwa pod Wiedniem" malowany w 1694r. zawiera husarzy ze skrzydłami .

Bitwa pod Wiedniem Marcina Altomonte, fragment: husaria atakuje turecką konnicę i janczarów, Lwowska Galeria Obrazów, zamek w Olesku.

Bitwa pod Wiedniem

Ten ostatni obraz - stworzony na zamówienie Sobieskiego - jest najlepszym przykładem na to jak ostrożnie należy podchodzić do tego typu przekazu. Odmalowując bowiem scenę ataku husarii na turecką konnicę i janczarów, mamy z jednej strony wspaniałych uskrzydlonych jeźdźców, lecz z drugiej ewidentny błąd malarza, gdy jednemu z husarzy każe on użyć koncerza do cięcia (a jest to broń przeznaczona wyłącznie do kłucia!). Jak w takim świetle potraktować więc husarskie skrzydła?

Są to więc zagadnienia bardzo złożone i nie można (przynajmniej na dzisiaj) kategorycznie czegoś twierdzić. Na zakończenie zaś części poświęconej ikonografii husarii, odsyłam zainteresowanych do przejrzenia pracy Bronisława Gembarzewskiego poświęconej tej formacji. Zawiera ona mnóstwo przerysów z dawnych źródeł (z obrazów, rycin, pieczęci itp.), gdzie można pogłębić ten temat. Pracę tą zamieściliśmy w rozdziale

c) Zagadnienie ergonomiczności stosowania skrzydeł jest nie mniej frapujące. Z jednej strony nie można odmówić racji temu, że skrzydła mogły powodować utrudnienia w operowaniu bronią. Z drugiej jednak strony odnosić to można tylko do szczególnych przypadków. Zamach szablą utrudniały wysokie skrzydła, lecz skrzydła krótkie (a mamy pewne podstawy aby sądzić, że były one powszechniej stosowane) temu nie przeszkadzały, a już skrzydło przytroczone do tylnego łęku siodła w ogóle nie przeszkadzało jeźdźcowi. Skrzydła długie - sterczące wysoko ponad głową husarza - rozpowszechniły się najprawdopodobniej dopiero w XVIIIw., gdy husaria stała się jazdą praktycznie tylko od parady. Ale nawet gdyby tak nie było, to sam fakt, że mogły one stanowić niedogodność dla walczącego nie może jeszcze niczego przesądzać. Husaria w 2 poł. XVIIw. zamieniała często zbroje płytowe na karacenowe (wielkim jej miłośnikiem był także król Jan III Sobieski). A przecież pod prawie każdym względem była ona od swej poprzedniczki gorsza. Była cięższa, mniej odporna na ciosy, droższa. Miała jednak tą zaletę, że imponująco się prezentowała .

I to był wystarczający powód do odrzucenia znakomitej husarskiej zbroi. Czyż nie można więc przyjąć, że podobnie rzecz się miała ze skrzydłami?

d) Potwierdzenia stosowania (bądź nie) skrzydeł przez husarzy można doszukiwać się także w źródłach pisanych. Tutaj jednak mamy podobny problem jak w wypadku obrazów. Co prawda mnóstwo autorów opisujących husarzy zamieszczało informację o użyciu przez nich skrzydeł, lecz przeważnie opisywali husarię przez pryzmat oglądanej parady czy uroczystego wjazdu. O użyciu skrzydeł w bitwie wspominają, ale swą wiedzę czerpią "z drugiej ręki" (bardziej zainteresowanych odsyłam ponownie do opracowania Gembarzewskiego).

Jak więc widać, zagadnienie to jest nader dyskusyjne. Zwolennicy jak i przeciwnicy mają swoje argumenty. A gdzie leży prawda? Może zanim zadecydujemy, która z opcji wydaje się bardziej wiarygodna, zapoznajmy się z kwestią bodaj czy nie najciekawszą. Czemu mogłyby służyć husarskie skrzydła? Sprawę tą w pewnym stopniu naświetla treść listu przypowiedniego który wyszedł z kancelarii królewskiej Stefana Batorego. Dokument ten - zalecający Stefanowi Bielawskiemu sformowanie chorągwi husarskiej - w szczegółowy sposób reguluje kwestie m.in. sposobu uzbrojenia i wyposażenia husarzy. Czytamy w nim:

"Każdy rotmistrz ma się starać, aby ...[i tu wymieniona jest długa lista niezbędnego wyposażenia husarza], zaś pióra i inne ozdoby dla okazałości i postrachu nieprzyjaciela zależnie od upodobania każdego."

Po pierwsze należy zwrócić uwagę, że pióra (czyli skrzydła) nie były traktowane jako obowiązujący element wyposażenia. Ich ewentualne użycie pozostawiano samym husarzom. Po drugie - wyraźnie podaje powód stosowania tego elementu, a to "dla okazałości i postrachu nieprzyjaciela". Mamy więc chyba najbardziej prawdopodobne rozwiązanie problemu stosowania skrzydeł przez husarię. Ale o ile "okazałością" można było imponować chociażby w czasie popisu1) chorągwi, o tyle "postrach" można było wywoływać u nieprzyjaciela tylko w czasie bitwy (trudno sobie przecież wyobrazić inny czas i miejsce, gdy spotykali się z sobą przeciwnicy).

Treść tego listu przypowiedniego, nie jest odosobniona. Listy te miały standardową formę, w której zmieniano tylko nazwisko dowódcy mającego formować jednostkę, jej liczebność i np. wysokość żołdu czy czas służby. Warunki zaś jakie stawiano wyposażeniu pozostawiano bez zmian. Taki szablon bardzo ułatwiał pracę kancelarii królewskiej (czy hetmańskiej). Tekst listów przypowiednich świadczy więc (pośrednio) za tym, że skrzydła husarskie mogły być używane także i w boju.

Inne źródła wymieniają następujące powody dla których husaria miała używać skrzydeł (także potwierdzając ich bojowe własności):
- szelest skrzydeł miał płoszyć nieprzyjacielskie konie
- skrzydła miały chronić przed cięciem szablą od tyłu
- miały ochraniać przed uchwyceniem na arkan przez Tatarów

Dzisiaj na temat przydatności bojowej skrzydeł mamy trochę inne zdanie. Podkreśla się dwie rzeczy.

1. Skrzydła (tak zresztą jak i inny element husarskiego wyposażenia - narzucana na zbroję skóra) miały pewną formę ideową, może magiczną. Miały przekształcać wojownika w istotę niezwykłą, ponadnaturalną, wyposażoną w wielką moc. Wzorem miały być drapieżne ptaki (stąd skrzydła z orlimi, sępimi czy sokolimi piórami), a także drapieżne zwierzęta (skóry lamparcie, tygrysie, wilcze czy niedźwiedzie).

2. Skrzydła miały oddziaływać przede wszystkim na psychikę przeciwnika (co korelowałoby z treścią listu przypowiedniego). Bo o ile szelest piór trudno było wyłowić w zgiełku bitwy, o tyle ich widok mógł płoszyć konie a człowieka przyprawiać o ciarki. Zresztą nie same tylko skrzydła spełniały tą funkcję. Długa kopia z kręcącym się proporcem i łopocząca rozwiana w galopie zwierzęca skóra oddziaływały w ten sam sposób. Szczególnie właśnie na konie, które z natury są dość płochliwe.

Czynnika psychicznego nie można w żadnym wypadku lekceważyć ani bagatelizować. Przedstawię poniżej kilka przykładów, gdzie odegrał on bardzo istotną rolę.

- W dniu 1-IX-1939 doszło do szarży jaką przeprowadziła grupa konna 18p.uł. pod dowództwem płk. Mastalerza. Choć sama szarża była tylko lokalnym sukcesem, wywołała paraliżujący wpływ na całe lewe skrzydło XIX Korpusu Pancernego gen. Guderiana. Dochodziło do objawów paniki, wszędzie "widziano" polską kawalerię.

- 25-IX-1939 w miejscowości Husynne pod Hrubieszowem została przeprowadzona z powodzeniem szarża ok.400 kawalerzystów na piechotę Armii Czerwonej. Brał w niej udział dywizjon konny Policji Państwowej z Warszawy. Polscy jeźdźcy mieli na głowach blaszane (policyjne) przyłbice. Ich widok wywołał niesamowite wrażenie na żołnierzach sowieckich.

- Polski regulamin wojskowy przed II w.ś przewidywał okresowe przeprowadzenia szarż na piechotę. Miało to uodpornić psychicznie piechurów. Wielki wpływ samego widoku pędzących jeźdźców na psychikę można było najwyraźniej obserwować w warunkach bojowych (chociażby w czasie I w.ś. czy walk z bolszewikami), gdzie potęgowany był przez dużą odporność koni na ostrzał. Podczas szarży padały od razu tylko konie zabite albo mające zgruchotane kości. Pozostałe, często kilkakrotnie ranne (nawet śmiertelnie), w zapale ataku ponosiły i całą masą - pod jeźdźcami lub bez nich - wpadały na oślep na nieprzyjaciela, roztrącając go i tratując. Z daleka ten pozorny brak strat oddziału szarżującego czynił wrażenie nieskuteczności ognia piechoty. Piechota była na tyle zdezorientowana, że większa część kul zaczynała górować, a często w chwili decydującej rzucała broń lub rozpoczynała ucieczkę, która dla niej była pewną zgubą. Celowo przedstawiłem tutaj sytuacje z XXw. Jak więc widać nawet olbrzymi postęp techniczny i olbrzymia przewaga technologiczna nie były w stanie wyeliminować pierwotnych lęków jakie odczuwa piechota na widok szarży kawalerii.

Husaria występując do boju nie musiała zmagać się z bronią maszynową, z szybkostrzelną artylerią ani ze zmechanizowanym przeciwnikiem. Piechur miał przeciw niej muszkiet - z którego w czasie szarży mógł wystrzelić tylko raz, pikę - która nie mogła dać mu ochrony.(w spotkaniu z husarią)

Za husarią szła fama niezwyciężonej jazdy. Zetknięcie w boju z takim przeciwnikiem, musiało prowadzić do znacznie silniejszej reakcji wśród piechoty. Znany jest np. taki fakt. Gdy Karol IX chciał ruszyć na armię Chodkiewicza (pod Kircholmem), to mimo 3-krotnej przewagi liczebnej spotkał się z oporem własnych żołnierzy. Przypomniano mu, że warunki na jakich zaciągnięto zawodowego żołnierza, zawierały klauzulę, która gwarantowała, że nie będą oni walczyć z Polakami w otwartym polu. Opór ostatecznie przełamano (przez obietnicę wypłaty podwójnego żołdu), lecz sytuacja ta mówi sama za siebie. Strach przed husarią potrafił więc być bardzo istotnym czynnikiem bojowym. A jakie w tym wszystkim miejsce husarskich skrzydeł? Mogły one (poza wszystkim innym) pełnić także rolę rozpoznawczą, sygnalizującą wrogowi, że oto ma przed sobą właśnie tą a nie inną formację. Że stoi przeciw niej jazda, przed którą nie ma obrony. Ludzki mózg reaguje na pewne sygnały, pewne symboliczne nawet znaki potrafią wywołać nieproporcjonalnie duże efekty. Doskonale wiedzą o tym reżyserzy horrorów, korzystając z nich przy swoich produkcjach. Sygnały te działają na nas mimo, że wszyscy dobrze wiemy, że nam samym nic nie grozi. Czy takim sygnałem mogły być husarskie skrzydła?

Wszystkie opisane powyżej hipotetyczne przyczyny stosowania skrzydeł zamykają się więc w kilku - zapisanych w listach przypowiednich - słowach:
"dla okazałości i postrachu nieprzyjaciela"
.

Skrzydła husarskie - budowa

Do naszych czasów zachowały się bardzo nieliczne okazy oryginalnych skrzydeł husarskich

Skrzydła do zbroi husarskiej (pochodzenie nieokreślone), Muzeum Narodowe w Krakowie

W Muzeum Wojska Polskiego znajdują się tylko dwie pary skrzydeł husarskich (ze zbioru Antoniego Strzałeckiego) przystosowane do zbroi mających odpowiednie zaczepy na naplecznikach. Obie pary wykazują duże podobieństwo, a ich cechy nie są sprzeczne ze stylem starszej grupy zbroi. Obsada pojedynczego skrzydła wykonana jest z drewnianej listwy długości 118-119 cm. W górze listwa zagięta jest ku przodowi, w całości zaś pokryta aksamitem karmazynowym (obecnie zzieleniałym). Grzbiet listwy od strony przedniej okuty jest mosiądzem, na krawędziach wycinanym w zęby, wzdłuż zdobionym wybijanymi kółeczkami, a na samym grzbiecie wytłaczanymi perełkami. Na górnym, zgiętym końcu listwy widnieje mosiężny guz na rozecie. Przy trzpieniu służącym do zakładania skrzydła na naplecznik zbroi znajduje się dodatkowe okucie w kształcie stylizowanej lilii. Mosiężny trzpień o profilowanej podstawce, zakończonej gałką, przymocowany jest w odległości 36,5 cm od dolnego końca listwy; w nim osadzony jest prostopadle (a równolegle do listwy skrzydła) pręt długości 10 cm. Podobny trzpień, z nieco krótszym prętem, mieści się na dolnym końcu listwy. Właśnie owe pręty wkładano w odpowiednie obsady na napleczniku, na tyle luźno, że skrzydła mogły się poruszać w płaszczyźnie poziomej. Brzegi aksamitu na tylnej krawędzi listwy nie są zeszyte. Pomiędzy nimi tkwią w listwie pióra jastrzębie (w drugiej parze sokole) długości od 25 cm u dołu do 52 cm u góry. Całe skrzydło liczy ok. 156 cm, waży zaś 80-95 dkg.

Z kolei skrzydła przy pokazanej poniżej zbroi mają listwy drewniane kształtu esowatego, obciągnięte aksamitem różowym (wypłowiałym), okute z obu stron mosiężną blachą, wykrojoną na brzegach w zęby.

Zbroja husarska młodszego typu, Zamek Królewski na Wawelu

Pochodzą zapewne już z XVIII w. Sposób ich osadzenia na napleczniku zbliżony jest do systemu skrzydeł warszawskich.

Sposób umocowania skrzydeł

Trochę inaczej wygląda to przy innej zbroi

Zbroja husarska młodszego typu, Zamek Królewski na Wawelu

Sposób umocowania skrzydeł

Większość napleczników, jakie zachowały się w naszych zbiorach krajowych, nie wykazuje jednak śladu zaczepów na skrzydła.
Od kiedy, jak długo, skąd...?

Skąd wziął się zwyczaj używania skrzydeł przez husarię, kiedy powstał i jak długo przetrwał - są to pytania na które odpowiedź nie jest bynajmniej prosta. Pierwszą wyraźną notkę o stosowaniu skrzydeł przez husarię, mamy z r.1553. Mówi ona o srebrnych skrzydłach zawieszonych na barkach husarzy. Wcześniej jednak, bo już w 1508r. pojawiła się wzmianka o "pierzu", którym przyozdabiała się husaria. Owo "pierze" przewija się dość powszechnie przez całe XVI-te stulecie. Umocowane ono było w najróżniejszych miejscach, a to na tarczy, a to na końskich nogach, a to na szyszakach. Same skrzydła zdają się stawać powszechnymi od mniej więcej czasów Stefana Batorego (panował w latach 1576-1586). W okresie następnym, tzn. za Zygmunta III Wazy, skrzydła husarskie były już bardzo popularne. Wtedy to najczęstszym sposobem ich użycia było troczenie do siodeł. Za czasów syna Zygmunta III - Władysława IV Wazy (tzn. w latach 30-tych i 40-tych XVIIw.) - obserwujemy nawrót do już wcześniej używanego sposobu mocowania skrzydeł tzn. na husarskich plecach. I tam też praktycznie pozostały aż do końca istnienia husarii (potwierdza to np. zamówienie jakie złożył na husarskie skrzydła książę Michał Radziwiłł, pochodzące z 1739r., którego treść zawiera artykuł Z. Bocheńskiego "Złote pióra" na kopiach husarskich, zamieszczony przez nas w dziale LITERATURA. Mówi o tym także regulamin wydany przez tegoż Michała Radziwiłła w r.1746 dla husarii litewskiej.). W międzyczasie jednak (tzn. mniej więcej na przełomie XVII i XVIIIw.) husarskie skrzydła trafiły także na szyszaki.

Skrzydlaty hełm w. XVIII, Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Pozostaje jeszcze omówić kwestię pochodzenia skrzydeł. Wydaje się, że ich pierwowzorem mogły być węgierskie znaki heraldyczne (orle pióra) umieszczane na tarczach, hełmach a nawet kopiach. Motyw ten mógł mieć wpływ na rozpowszechnienie się później wśród państw ościennych (także Turcji) ozdób w postaci różnego rodzaju piór mocowanych także w najróżniejszych miejscach. Podobnych ozdób używali też czasem Tatarzy. Tak właściwie jednak, to nie wiadomo czy właśnie taki był kierunek rozwoju tego trendu. Bez względu na to, skąd moda ta przedostała się do Polski, na naszym gruncie uległa ona swoistemu przekształceniu. Przytoczmy opinię Zbigniewa Bocheńskiego, znanego badacza husarskiego wyposażenia: "Nasuwa się więc wniosek, że ten sposób wystroju rycerskiego [tzn. przypinanie skrzydeł do barków czy siodeł - przyp. R.S.], rozwijający się, czy też do pewnego stopnia zmieniający przyniesioną ze Wschodu modę, zastosowany został już na gruncie polskim. Należy też przyjąć, że skrzydła w tej formie, w jakiej ostatecznie w rynsztunku husarskim weszły u nas w użycie, tj. w postaci piór orlich, sępich czy sokolich, oprawnych w listwy przytwierdzone do napleczników czy też tylnych łęków siodeł, występują jedynie w polskiej ikonografii i w polskich zabytkach oryginalnych, są więc szczegółem, który - aczkolwiek w zasadzie pochodzenia obcego - został jednak w swoisty i oryginalny sposób zmieniony i do polskiego gustu i obyczaju dopasowany.



NADZIAK


Nadziak jest to broń obuchowa, mająca na krótkim trzonie żeleźce z ostrym dziobem, lekko zagiętym ku dołowi. Po drugiej stronie młotek, czasem przybierający kształt głowicy buzdygana

Broń ta była bardzo popularna wśród szlachty, noszono ją często przy sobie, a jej duża skuteczność w bezpośrednim starciu powodowała, że była ona przyczyną wielu zabójstw. Z tego to powodu sejmy podejmowały (w latach 1578, 1601 i 1620) uchwały zakazujące noszenia tej broni przez cywilów. Jedynie wojsko mogło jej używać. Sam jednak fakt, że ustawy te tak często ponawiano, świadczy, że nie były one zbytnio przestrzegane. W wojsku, także w husarii, broń ta była szczególnie przydatna w starciu z przeciwnikiem osłoniętym pancerzem (kolczugą) lub też zbroją płytową.

Nadziaki były kolejną bronią wchodzącą w skład wyposażenia husarza. Najprawdopodobniej jednak nie odgrywały one tej roli co np. szabla czy pałasz (nie mówiąc już o kopii). Zastosowanie nadziaków wydaje się być mimo wszystko dość ograniczone. Niektórzy sądzą, że przysługiwała ona oficerom, że była ich znakiem. Czy tak jednak było, nie jesteśmy do końca pewni.

Stosowanie nadziaków przez husarzy poświadcza ikonografia. Na tzw. "Tablicy Gołuchowskiej", zawierającej wyobrażenia typów ubioru i uzbrojenia polskiego, znajduje się husarz trzymający w ręku nadziak (na drewnianym trzonku). Tablica ta datowana jest na ok. 1620r. Poniżej przedstawiono odpowiedni jej fragment.

CHORĄGIEW

Chorągiew wojskowa pełniła funkcję znaku rozpoznawczego. W omawianych czasach, był to praktyczny i wygodny sposób na oznaczenie miejsca przebywania danej jednostki w szyku, czy w starciu. Znak zarówno dla dowódcy kierującego bitwą jak i dla żołnierzy, którzy w bitewnym zamęcie gubili często kontakt ze swoją jednostką. W związku z tym stosowano olbrzymią rozmaitość chorągwi, które musiały się znacząco różnić od siebie, jeśli chciano aby oddziały były łatwo rozpoznawalne (dlatego wprowadzenie jakiegoś "jedynie słusznego" wzoru dla chorągwi jest z gruntu nieprawidłowe). Stąd też przeważnie duże rozmiary płachty chorągwi. Jak można będzie przeczytać poniżej, zdarzały się chorągwie o wymiarach prawie 3x3 metry.

Mimo, że w zasadzie barwy chorągwi mogły być dowolne, to jednak pewne ich rodzaje cieszyły się u nas szczególną popularnością. Były to: biel i czerwień. Właściwie jednak powinniśmy powiedzieć nie czerwień a karmazyn, który uważano za znakomitszy, bardziej godny odcień tej barwy. Karmazyn był znakiem możnowładztwa i szlachty. Słowo "karmazyni" było nawet synonimem tego stanu. Kolor ten zarezerwowany był tylko dla szlachty. Wiele konstytucji (tzn. ustaw) sejmowych ponawiało zakaz strojenia się w karmazynowe szaty innym niż szlachecki stanom. Stąd też odebranie przywileju noszenia tej barwy, było szczególnie dotkliwą karą dla szlachcica.

Biel była barwą naszego orła. Częste też były złote wstawki (np. szpony i dziób orła, korona itp.). Jednakże jak już napisano, obowiązywała dość duża dowolność w kolorystyce chorągwi.

Podobnie rzecz się ma ze wzorami na chorągwiach. Teoretycznie dowolne, w praktyce ograniczały się często do kilku powtarzających się motywów. Miały one pewne treści ideowe np. krzyż kawalerski - symbol rycerstwa , orzeł, symbole religijne itp.
rchor1.jpg 28.0 KB

Powyżej widzimy c horągiew jazdy sprzed 1660 roku znajdująca się obecnie w Muzeum Wojskowym w Sztokholmie. Na dużych rozmiarach karmazynowym płacie z trójkątnym wycięciem wyszyty jest Orzeł Biały w koronie, trzymający w szponach krzyż i szablę. Na piersi Orła widnieje złoty Snopek Wazów. Wokół godła jest białe obramowanie z ozdobami w kształcie górnej połowy lilii. Bławat czyli płachta z adamaszku, orzeł i inne figury aplikowane. Snopek haftowany.

Odrębną grupą, dla której można doszukiwać się już pewnych reguł (choć także nie były one zbyt ścisłe), jest grupa w skład której wchodzą chorągiew państwowa i królewska. Te dwie kategorie nie są tożsame, gdyż od czasów Unii Lubelskiej w 1569r., chorągiew państwowa zawierała w sobie herb z Orłem (symbolem Korony Polskiej) i Pogonią (symbol Wielkiego Księstwa Litewskiego). Na chorągwi królewskiej, pozostał zaś tylko sam Orzeł Biały. To rozgraniczenie na chorągiew państwową i królewską nie jest jednak zbyt ściśle przestrzegane.

Z czasów panowania Zygmunta III znana jest chorągiew z Orłem Białym, która mogła być zarówno chorągwią koronną, jak i znakiem królewskiego wojska. Z przekazu z 1621r. wiemy tylko, że tę olbrzymią (282x286cm) chorągiew o trzech krótkich strefach ostrych niesiono na czele królewskiego oddziału husarii liczącego ok. 500 jeźdźców. Chorągiew była czerwona z białym wąskim krzyżem i umieszczonym na nim Orłem Białym z herbem Wazów (Snopek) na piersi. Orła otaczał łańcuch Orderu Złotego Runa połączony u góry dużą koroną królewską. Przy górnym skraju chorągwi widniała złotymi literami wypisana dewiza "TE CUM ET PRO TE" (Z Tobą i za Ciebie). Jeśli słowa te odnosiły się do króla, to mamy do czynienia ze znakiem wojskowym. Jeśli jednak odniesiono je do krzyża - symbolu wiary, to niechybnie była to chorągiew państwowa. Chorągiew państwową możemy ujrzeć na Rolce Sztokholmskiej , także niesioną przez husarskiego oficera.

Chorąży chorągwi husarskiej Sebastian Sobieski wg Rolki Sztokholmskiej.

Piszę o tych chorągwiach z tej przyczyny, że zaszczyt ich noszenia przypadał zwykle oddziałom husarskim, jako że husaria była najbardziej prestiżową formacją w dawnych wojskach Rzeczypospolitej .
Orsza

Chorągiew Królestwa Polskiego na początku XVIw. Fragment obrazu "Bitwa pod Orszą", malowanego ok.1515r. Muzeum Narodowe w Warszawie. Chorągiew jak widać znajduje się wśród husarzy (raców).

Ale chorągwie to nie tylko zwykły znak, to także symbol do którego przywiązywano olbrzymią wagę. Nie zmieniło to się nawet dzisiaj, gdy jej praktyczna funkcja już dawno straciła na znaczeniu. Chorągwie otaczano czcią i szacunkiem: poświęcano je w kościołach, podczas postoju wojsk zaciągano przed nimi warty, w czasie pokoju przechowywano w skarbcach, zbrojowniach czy świątyniach. Istniał cały ceremoniał obchodzenia się z chorągwiami. Podczas marszu wojska, trzymano je w pokrowcach aby nie niszczały, rozwijano je dopiero przed bitwą (rozwinięcie zaś chorągwi królewskiej czy państwowej, było znakiem rozpoczęcia bitwy), zwinięcie chorągwi oznaczało koniec bitwy. Z kolei złożenie czy pochylenie jej przed nieprzyjacielem było szczególnie upokarzającym gestem. W tamtych czasach, jednym ze stałych punktów po skończeniu bitwy było zebranie chorągwi przeciwnika i rzucenie ich pod nogi dowódcy (władcy), na znak zwycięstwa. Czasami, gdy np. zdobywano twierdzę i na drodze rokowań jej załoga kapitulowała, pozwalano jej opuścić ją na honorowych warunkach, czyli bez odebrania chorągwi (przy czym miało istotne znaczenie, czy wymarsz załogi miał się odbyć z rozwiniętymi, czy zwiniętymi sztandarami, czy miano ją przy wyjściu pochylić czy nie itp.). Jak więc widać do chorągwi i sposobu z nią postępowania przywiązywano olbrzymie znaczenie. Jakiego szacunku domagano się dla tych znaków świadczy fragment kazań Szymona Starowolskiego, uczonego kanonika krakowskiego:

"Zwyczaj jest czapkę zdejmować (...) kiedy chorągiew idzie. Częścią, iż w niej szanujemy osobę i władzę królewską, której ta chorągiew jest, częścią, że szanujemy odważnych tych mężów, którzy pod tą chorągwią służąc, bronią Ojczyzny, bronią dostojeństwa królewskiego. Częścią też, abyśmy ich ubłagali, żeby przeszli nie szkodząc nas, bo jak czapki nie zdejmiesz, to zaraz despekt, to daj wołu, daj konia, daj stację i podwodę, boś nie uszanował chorągwi."
Jak więc widać wojsko potrafiło nawet wymusić ten szacunek, jeśli zachodziła taka konieczność.

Urząd chorążego, czyli człowieka któremu powierzano noszenie chorągwi w czasie bitwy, był bardzo zaszczytny. Otrzymywali go najlepsi, najbardziej zasłużeni, najbardziej godni towarzysze z danej chorągwi husarskiej (choć oczywiście było tak nie tylko w husarii). Utrata chorągwi w bitwie okrywała dowódcę, chorążego jak i cały oddział hańbą. Podczas parady chorągiew zajmowała określone miejsce w szyku husarskiego oddziału. Najpierw postępowali towarzysze husarscy, za nimi muzykanci (np. 2 trębaczy i dobosz), chorągiew i dopiero na końcu pocztowi czyli szeregowi.

Chorągwie noszono tak jak kopie husarskie, czyli w tulejach przymocowanych do siodła . Było to wygodny sposób i nie męczył chorążego (nie daj Boże, gdyby chorągiew w czasie bitwy upadła, mogło to spowodować zamieszanie i w efekcie katastrofę oddziału).



Jak to widać powyżej, drzewce chorągwi praktycznie nie różniło się od drzewca kopii husarskiej, z tym małym wyjątkiem, że zwieńczeniem chorągwi była równie często (obok grotu) metalowa kula. Samą chorągiew wykonywano przy zastosowaniu trzech technik, przy czym często mieszano je ze sobą. Były to: malowanie, wyszywanie i aplikowanie. Przykładowo na chorągwi wojskowej znajdującej się w Pałacu w Wilanowie gdzie płachta (bławat) jest adamaszkowo- rypsowa (rozmiar 111x135 cm), na awersie jest haftowany (srebrnymi nićmi) Orzeł Biały z herbem Sobieskich na piersiach (Janina), na rewersie jest aplikowany krzyż kawalerski (zobacz także opis pod rys.1). Poniżej zaprezentowano również dwa wizerunki dające wyobrażenie o chorągwiach husarskich z XVII i początku XVIII wieku.


*

Słownik przydatnych terminów:
Adamaszek - tkanina dwustronna, pojedyncza, zwykle jednobarwna, z jedwabiu lnu lub wełny. Wzór wydobywany kontrastem połysku na macie tła, albo odwrotnie, uzyskuje się przez zróżnicowanie pokryć splotu tkackiego lub zastosowanie dwóch rożnych splotów.

Aplikacja - technika hafciarska polegajaca na nakładaniu i naszywaniu na tkaninę motywów dekoracyjnych wyciętych z innych tkanin, filcu, koronek, pasamonów, skóry, lub wszywaniu ich w otwór tła.

Kitajka - cienka, dość gęsta, gładka tkanina jedwabna o splocie płóciennym, jednobarwna lub mieniąca się, gdy wątek różni się barwą od osnowy. Najprostsza i najpospolitsza z tkanin jedwabnych, cieńsza i zwykle gorsza gatunkowo od tafty. Wyrabiana na Wschodzie, w XVII wieku importowana do polski z Turcji.

Ryps - gładka, cienka tkanina jedwabna, wełniana, pólwełniana, bawełniana, rzadko lniana, o splocie rypsowym dającym efekt prążków, barwiona. Prążki biegnące wzdłuż dają ryps wątkowy, wszerz - osnowowy, a skośnie - osnowowo - wątkowy.

Wyszywanie (haft) - jedno lub rzadziej dwustronna, jedno lub wielobarwna dekoracja na tkaninie, wykonywana nićmi lub przędzą.

http://husaria.files.wordpress.com/2008/09/husaria-brandt.jpg

http://newzar.files.wordpress.com/2009/05/polish_husaria.jpg

http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Kossak_W/Images/Hetman_Zolkiewski.jpg

http://www.netwars.pl/img/art1/29___DS_DSB1_WING%20HUSARIA%20POLSKA%20_BUST.jpg


http://img163.imageshack.us/img163/8288/orgazmnaforum2.jpg

Born of Fate, Raised by Prophecy, Chosen as a Saviour, Destined to Destroy

Offline

 

#3 2010-04-28 20:07:45

 ambrozy

Licealista

Zarejestrowany: 2010-04-16
Posty: 718

Re: Najsłyniejsze Polskie Formacje bojowe

No i wybrałeś najlesiejszą ale może jutro dodam coś o innej formacji, nie powiem wyczerpujący tekst

Offline

 

#4 2010-04-28 20:36:47

 KONFuCIUX

KAZNODZIEJA

Skąd: Kaszuby
Zarejestrowany: 2010-02-05
Posty: 3465

Re: Najsłyniejsze Polskie Formacje bojowe

jeszcze trochę takowych formacji mieliśmy - Dragoni, Lisowczycy, piechota wybraniecka, rajtarzy, czy też bardziej wspólcześni cichociemni, GROM

Trochę tego jest


http://img163.imageshack.us/img163/8288/orgazmnaforum2.jpg

Born of Fate, Raised by Prophecy, Chosen as a Saviour, Destined to Destroy

Offline

 

#5 2010-04-30 23:02:30

 outremer

Bobas

Zarejestrowany: 2010-04-26
Posty: 27

Re: Najsłyniejsze Polskie Formacje bojowe

Ja o czym innym. Moi faworyci to 1 lekkokonny pułk szwoleżerów gwardii cesarskiej.
Utworzony dekretem cesarza Napoleona I, podpisanym 9 kwietnia 1807 r. w Kamieńcu Suskim (Finckenstein) jako I Régiment de chevau-legeres (polonais) de la Garde Impériale (I Pułk Lekkokonny (Polski) Gwardii Cesarskiej).
Somosierra
" W wyjątkowo trudnych warunkach terenowych, atakując w czwórkowej kolumnie, wąską i krętą drogą, przez 4 hiszpańskie baterie, szwoleżerowie 3 szwadronu Jana Kozietulskiego otworzyli Napoleonowi drogę na Madryt ."
W uznaniu ich zasług pułk został zaliczony w 1809 do Starej Gwardii ( elita elit były jeszcze Średnia i Młoda Gwardia. Polscy kawalerzyści tego okresu uważani byli za najlepszą jazdę świata. Dowiedli tego ratując cesarza od niewoli w 1814 pod Brienne.
Podczas Kampanii 100 dni ze szwadronu szwoleżerów Jana Jerzmanowskiego z 1 pułku odtworzono 7 pułk szwoleżerów-lansjerów. Pułk ten pod Waterloo rozniósł w pył dumę Albionu 1 Brygadę złożoną z elity Life Guard i Royal Horse Guard.
Jest tak scena w starym filmie " Waterloo " (1970) Siergieja Bondarczuka. Cesarz zostaje zawiadomiony przez adiutanta, że atakuje ich najlepsza jazda Europy. Napoleon spokojnie odpowiada : moi lansjerzy dadzą im rady.

I Régiment de cheveau-légers (Polonais) de la Garde Impériale, jedyna jednostka tego okresu nosząca Polskę w nazwie, powstał w związku z wjazdem Napoleona do Warszawy w 1807. Eskortą  Cesarza była gwardia honorowa złożona z miejscowej szlachty. Ich lojalność oraz postępowanie wywarło na niego taki wpływ, że postanowił utworzyć pułk jazdy i włączyć w skład Gwardii. Pułk składał się z czterech szwadronów oraz sztabu i liczył łącznie 968 ludzi.

Kandydatami mogli być posiadacze ziemscy lub ich synowie w wieku pomiędzy 18 a 40 rokiem życia i musieli na własny koszt zakupić konia, mundur i oporządzenie wg ustalonego wzoru.

Regiment kwaterował w zamku Chantilly niedaleko Paryża, lecz przez większość czasu przebywał w Hiszpanii oraz całej Europie, tam gdzie był Cesarz.

To w czasie pobytu w Hiszpanii Pułk został oficjalnie włączony w poczet Starej Gwardii po wspaniałej szarży w wąwozie Somosierra w wigilię rocznicy bitwy pod Austerlitz.



Wtedy to 3-ci szwadron będący na służbie przy osobie Cesarza dostał rozkaz do szarży na hiszpańskie baterie usadowione w umocnieniach na drodze oraz wsparte piechotą na pobliskich wzgórzach. Polacy niezwłocznie zaatakowali i podczas szarży zdobyli 15 dział przy stracie połowy szwadronu w rannych i zabitych.

Po bitwie pod Wagram w 1809 roku, na krótko przed wysłaniem części Pułku do Hiszpanii, Polacy otrzymali lance, ich broń narodową, którą używali z olbrzymią skutecznością przeciw swym wrogom. W związku z tym, Pułk przemianowano na Szwoleżerów Lansjerów Gwardii Cesarskiej.



Po dołączeniu do Gwardii, pułku holenderskich szwoleżerów, Polacy otrzymali numer 1 przy swej nazwie.

W 1812 został utworzony piąty szwadron  i Pułk liczył ogółem 1500 ludzi niedługo przed wkroczeniem do Rosji. Pułk odznaczył się w czasie tej kampanii pod Smoleńskiem oraz Borodino.

Podczas słynnego odwrotu Polacy odznaczyli się wczesnym rankiem 25 października niedaleko wioski Horodina , gdy osoba Cesarza i jego sztab zostali zaatakowani przez Kozaków.

Część ochrony cesarskiej była pod dowództwem Szefa szwadronu Kozietulskiego.

Kozacy zostali odparci przez Szwoleżerów pod komendą  Porucznika Joachima Hempla oraz Strzelców Gwardii. Podczas starcia ranny w ramię kozacką spisą został Jan Kozietulski, który osobiście osłaniał Cesarza za co został promowany do stopnia Majora.

Podczas odwrotu Polacy, którzy podkuli konie na ostro uratowali około dwustu koni, podczas gdy Szwoleżerowie holenderscy z pułku 2-go zdołali uratować jedynie kilka oficerskich wierzchowców.

W następstwie Kampanii 1812 włączono resztki pułku 3-go do 1-go i wraz z uzupełnieniami na wiosnę 1813 liczył łącznie 7 szwadronów. W grudniu w następstwie przegranej lipskiej bitwy stan Pułku został zredukowany po raz kolejny do czterech szwadronów.

Po abdykacji Cesarza  na wiosnę 1814 roku, w zesłaniu na wyspę Elbę towarzyszył mu jeden szwadron w sile 150 ludzi pod dowództwem pułkownika Jerzmanowskiego z czego jedynie 22 ludzi miało konie. Po powrocie do Francji w 1815 roku szwoleżerowie w związku z początkowym brakiem koni nieśli swe siodła na plecach, do czasu zdobycia wierzchowców.

W 1815 roku Pułk nie mógł zostać utworzony na zasadach na jakich istniał w 1814, ze względu na jego rozwiązanie po abdykacji Cesarza i powrót żołnierzy do kraju. Pojedynczy szwadron złożony z Polaków został włączony do 2-go Pułku Szwoleżerów (holenderskich) i jako najstarszy szwadron miał miejsce na prawym skrzydle Pułku. Szwadron dzielnie walczył podczas wielkich szarży  marszałka Neya na centrum brytyjskich pozycji pod Waterloo. Polacy jako jedyny oddział armii francuskiej uczestniczyli w bitwie w mundurach wielkich (paradnych).

Oddanie Polaków sprawie Cesarza jest niekwestionowane, walczyli o wolność swego kraju i odtworzenie Rzeczpospolitej. Walczyli dla osoby, która zaoferowała im spełnienie ich marzeń wraz z chwałą  i identyfikacją narodową.

Pułk odznaczył się w 45 bitwach i głównych starciach podczas Wojen Napoleońskich.

Za Jerzym Lubomskim


Organizacja, umundurowanie i uzbrojenie

Dowódcą pułku został Wincenty Krasiński (ojciec Zygmunta). Dowódcami czterech szwadronów byli: Tomasz Łubieński, Ferdynand Stokowski, Jan Kozietulski i Henryk Kamieński. Szwadron dzielił się na dwie kompanie (półszwadrony) po 125 żołnierzy każda. W skład kompanii wchodziło 5 plutonów. Wśród oficerów byli: Antoni Potocki, Paweł Jerzmanowski, Łukasz Wybicki (Syn Jana Henryka Wybickiego), Józef Szymanowski, Józef Jankowski, Seweryn Fredro. Stanowiska podpułkowników (grosmajorów) i jednocześnie instruktorów objęli Francuzi: Charles Delaitre z mameluków gwardii i Pierre Dautancourt z żandarmerii wyborowej. Stan
pułku liczył 60 oficerów i ok. 1000 żołnierzy. W 1812 r. sformowano piąty szwadron, dowództwo którego objął Paweł Jerzmanowski. Na początku 1813 roku do pułku włączono resztki 3 Pułku Szwoleżerów Litewskich, oddział żandarmów litewskich i kompanię Tatarów co zwiększyło liczbę kompanii dotrzynastu. W maju i czerwcu tego roku zwiększono liczbę kompanii do piętnastu (117 oficerów i 1775 żołnierzy). W grudniu 1813 roku przywrócono starą organizację pułku, czyli 4 szwadrony i 8 kompanii. Z reszty sformowany został 3 pułk eklererów gwardii pod dowództwem Jana Kozietulskiego. Polscy szwoleżerowie gwardii byli oczywiście na żołdzie francuskim. W 1809 r. pułk został zaliczony do Starej Gwardii. W starszeństwie oddziałów następował po strzelcach konnych a wyprzedzał mameluków. Po pierwszej abdykacji Napoleona (6 kwietnia 1814) połączono szwoleżerów i eklererów w jeden pułk wyłączając z niego szwadron Pawła Jerzmanowskiego, który udał się ze swoim wodzem na Elbę. 1 maja 1814 r. wyłączono pułk z armii francuskiej i włączono do polskiej, a 7 czerwca w Saint Denis zaprezentował on się przed nowym wodzem,wielkim księciem Konstantym i wyruszył do Polski.
Projektując mundury szwoleżerów wzorowano się na kawalerii narodowej sprzed 1794 r. Granatowa kurtka miała karmazynowy kołnierz, mankiety i wyłogi. Obcisłe spodnie (rajtuzy) takiegoż koloru były podszyte skórą i ozdobione karmazynowym, pojedynczym lampasem. Kołnierz i wyłogi munduru paradnego zdobił dodatkowo srebrny wężyk, a rajtuzy dwa karmazynowe lampasy. Wysokie na 22 cm karmazynowe czapki miały blachę naczelną z mosiądzu (oficerowie ze srebra) ze wschodzącym słońcem i złotą literą "N" na srebrnym tle oraz białe kordony. W wersji paradnej nad czapką powiewała 47 centymetrowa kita z białych piór, a z boku doczepiona była kokarda ze srebrnym krzyżem kawalerskim. Oficerowie nosili granatowe, a żołnierze białe płaszcze. Pułk prezentował się bardzo efektownie i był uważany za najlepiej wyglądająca jednostkę gwardii cesarskiej.
Szwoleżerowie byli uzbrojeni w szable, początkowo pruskie kiepskiej jakości
, a od marca 1809 we francuskie. Również pruskie karabinki i pistolety wymieniono stopniowo na francuskie (mousqueton - karabinki jazdy
z bagnetem). Lance o długości 2,08 m z biało-amarantowymi proporczykami otrzymali dopiero na przełomie 1809 i 1810 r. Wtedy też zmieniono nazwę oddziału na szwoleżerów-lansjerów.

Więcej 
Polscy szwoleżerowie w francuskiej Gwardii Cesarskiej
http://www.brukselanato.polemb.net/inde … ocument=97


Czas by przerwać błogi sen
Czas by przerwać rzekę łez
Jeden okrzyk jeden cel
Wierność ziemi tej
Honorem naszym jest
http://www.mississippimilitia.us/mississippi.gif

Offline

 

#6 2010-05-01 00:28:02

 KONFuCIUX

KAZNODZIEJA

Skąd: Kaszuby
Zarejestrowany: 2010-02-05
Posty: 3465

Re: Najsłyniejsze Polskie Formacje bojowe

super


http://img163.imageshack.us/img163/8288/orgazmnaforum2.jpg

Born of Fate, Raised by Prophecy, Chosen as a Saviour, Destined to Destroy

Offline

 

#7 2010-05-01 03:38:23

 Janek

Maturzysta

Zarejestrowany: 2010-02-05
Posty: 1463

Re: Najsłyniejsze Polskie Formacje bojowe

Ode mnie o NSZ.
Out,Konf - pieknie

http://pl.wikipedia.org/wiki/Narodowe_Si%C5%82y_Zbrojne

Narodowe Siły Zbrojne
[edytuj]Z Wikipedii
Skocz do: nawigacji, szukaj
Narodowe Siły Zbrojne (NSZ)* – polska konspiracyjna organizacja wojskowa obozu narodowego działająca podczas II wojny światowej i w okresie powojennym. Po Armii Krajowej i Batalionach Chłopskich była to największa formacja polityczno-wojskowa podczas okupacji. Narodowe Siły Zbrojne w czasie okupacji liczyły według różnych danych od 80 tys.[1] (w październiku 1943 72,5 tys.[2][3]) do 100 tys.[4] ludzi.


Krzyż NSZSpis treści [ukryj]
1 Zarys historyczny
1.1 Geneza i powstanie
1.2 Rozmowy scaleniowe z AK
1.3 Rozłam w NSZ
1.4 Walki z partyzantką komunistyczną
1.5 Stosunki z Niemcami
1.6 Udział NSZ w powstaniu warszawskim
1.7 NSZ po upadku powstania warszawskiego
2 Działania zbrojne
2.1 Oddziały partyzanckie
3 Struktura organizacyjna
3.1 Komendanci Główni NSZ
3.2 Komenda Główna NSZ
3.3 Struktura organizacyjna NSZ w terenie
4 Czasopisma wydawane przez NSZ
5 Przypisy
6 Bibliografia
7 Zobacz też
7.1 Linki zewnętrzne


Zarys historyczny  [edytuj]
Geneza i powstanie  [edytuj]
Narodowe Siły Zbrojne powstały formalnie 20 września 1942 r., gdyż tego dnia został wydany przez pierwszego komendanta głównego NSZ, płk. Ignacego Oziewicza ps. "Czesław", Rozkaz nr 1/42, w którym zawiadamiał o objęciu powyższej funkcji. Faktycznie proces formowania NSZ rozpoczął się od lipca 1942 r., kiedy nastąpił rozłam w Narodowej Organizacji Wojskowej i Stronnictwie Narodowym na tle scalenia NOW z Armią Krajową. NSZ zostały utworzone w wyniku połączenia Organizacji Wojskowej Związek Jaszczurczy i części NOW, która nie podporządkowała się umowie scaleniowej z AK. Ponadto w skład NSZ weszło także szereg mniejszych organizacji o charakterze narodowym, jak: Narodowo-Ludowa Organizacja Wojskowa, Polski Obóz Narodowo-Syndykalistyczny, Zakon Odrodzenia Polski, Zbrojne Pogotowie Narodu, Legion Unii Narodów Słowiańskich, Narodowa Konspiracja Niepodległości oraz częściowo: Konfederacja Zbrojna, Organizacja Wojskowa "Wilki", Bojowa Organizacja "Wschód", Polska Organizacja Zbrojna, Polskie Wojska Unijne, Korpus Obrońców Polski, Załoga Partyzantów Wojskowych, Związek Kobiet Czynu, Młody Nurt. Do NSZ przeszła również część lokalnych struktur AK, zwłaszcza na północnym Mazowszu i w Białostockiem. Z AK pochodziła też część wyższej kadry oficerskiej NSZ, np. kolejni komendanci główni NSZ płk dypl. Tadeusz Kurcyusz ps. "Żegota", "Morski" i mjr/płk NSZ Stanisław Nakoniecznikow-Klukowski (Nakoniecznikoff-Klukowski) ps. "Kmicic".

Polityczne zwierzchnictwo nad NSZ sprawowała Grupa "Szańca" poprzez Tymczasową Narodową Radę Polityczną, w skład której wchodzili też rozłamowcy z NOW. Grupa Szańca utworzyła również Służbę Cywilną Narodu, która pełniła rolę podziemnego zalążka cywilnej administracji państwowej. Struktura organizacyjna NSZ uwzględniała przedwojenny podział administracyjny Rzeczypospolitej Polskiej, chociaż obejmowała także tereny należące przed 1939 r. do Niemiec. Całość podległego obszaru dzieliła się na 6 Inspektoratów. Obejmowały one po kilka Okręgów (ogółem 17), te zaś podzielone były na Obwody (z uwagi na rozległość terenu lub problemy z łącznością istniały w niektórych przypadkach Podokręgi). Najmniejszymi komórkami terenowymi były Powiaty i Placówki. Na szczeblu Okręgów i Powiatów istniały komendy na czele z komendantami okręgowymi i powiatowymi. Podobny podział terytorialny posiadała AK.

Główne cele programowe NSZ zostały sformułowane w Deklaracji Narodowych Sił Zbrojnych z lutego 1943 r. Należały do nich przede wszystkim: walka o niepodległość Polski i jej odbudowę z granicą wschodnią sprzed 1939 (ustaloną na mocy traktatu ryskiego z 1921), a zachodnią na linii rzek Odry i Nysy Łużyckiej (tzw. koncepcja marszu na zachód), przebudowa systemu sprawowania władzy (wzmocnienie pozycji prezydenta i senatu w celu przeciwdziałania chaosowi parlamentarnemu), decentralizacja organów administracji w celu rozwinięcia samorządów, wzmocnienie pozycji rodziny w społeczeństwie a także edukacja oparta na katolickich zasadach etycznych oraz ograniczona reforma rolna i oparcie gospodarki państwa na własności prywatnej. NSZ cechował zdecydowanie wrogi stosunek do podziemia komunistycznego. Narodowe Siły Zbrojne występowały zarówno przeciwko hitlerowskim Niemcom, jak też sowieckiej Rosji, która po klęsce wojsk niemieckich pod Stalingradem została uznana za wroga nr 1. Oficjalnie stwierdzał to rozkaz nr 3 z lutego 1944 r. Organizacja ta była zarazem przeciwko idei AK zorganizowania powszechnego powstania antyniemieckiego. Jednocześnie jednak uznawała Polski Rząd na Uchodźstwie z siedzibą w Londynie.

Rozmowy scaleniowe z AK  [edytuj]
Utworzenie NSZ zostało wrogo przyjęte przez czynniki oficjalne w kraju, gdyż komplikowało prowadzoną przez AK akcję scaleniową. 11 kwietnia 1943 r. w oficjalnym piśmie Komendy Głównej AK, "Biuletynie Informacyjnym", ukazał się artykuł pt. "Warcholstwo", w którym delegat rządu na Kraj, Jan Piekałkiewicz, potępił powstanie NSZ. Pomimo tego wkrótce rozpoczęły się rozmowy pomiędzy obiema organizacjami w sprawie podjęcia współpracy wojskowej. Komendant główny NSZ, płk I. Oziewicz był zwolennikiem takiego współdziałania, ale pod warunkiem zachowania autonomii wewnętrznej przez NSZ. Natomiast komendant główny AK, gen. Stefan Rowecki ps. "Grot", żądał całkowitego podporządkowania NSZ dowodzonej przez siebie organizacji. Rozmowy zostały przerwane z powodu aresztowania przez Niemców na pocz. czerwca 1943 r. płk. I. Oziewicza, a następnie gen. S. Roweckiego.

Nowym komendantem głównym NSZ w lipcu 1943 r. został mianowany płk dypl. Tadeusz Kurcyusz. Był on związany z Grupą "Szańca", czyli politykami wywodzącymi się z przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego "ABC", którzy zajmowali nieprzejednane stanowisko w sprawie scalenia z AK. W ich opinii współpraca wojskowa mogła się odbywać tylko na zasadzie równorzędności obu organizacji.

Od jesieni 1943 r. rozpoczęła się kolejna runda rozmów scaleniowych. Strona NSZ-owska przygotowała pisma do Naczelnego Wodza i prezesa Rady Ministrów w Londynie, aby przejęli sprawy scaleniowe w swoje ręce. Przedstawiciele AK odmówili jednak ich przesłania. Nowy komendant główny AK, gen. Tadeusz Komorowski ps. "Bór", wobec przedłużania się pertraktacji polecił je przerwać (co nastąpiło 1 października 1943 r.), wyznaczając jednocześnie dzień 15 października jako ostateczny termin podporządkowania się NSZ. Ponieważ żądanie to zostało zdecydowanie odrzucone przez KG NSZ, gen. T. Komorowski wydał 9 listopada 1943 r. rozkaz nr 122 potępiający NSZ. Wobec impasu w rozmowach, KG NSZ postanowiła wysłać do Londynu swoich przedstawicieli (politycznego i wojskowego), aby nawiązać bezpośredni kontakt z naczelnymi władzami państwowymi. W tym celu na jesieni 1943 r. zostali wysłani: Tadeusz Salski, przedstawiciel TNRP i kpt. dypl./mjr NSZ Stanisław Żochowski ps. "Bohdan", "Brodzic", "Strzała", szef sztabu KG NSZ. W rezultacie naczelny wódz, gen. Kazimierz Sosnkowski, przesłał 20 stycznia 1944 r. komendantowi głównemu AK wytyczne dotyczące włączenia NSZ do AK, które pozwalały NSZ zachować dużą samodzielność. Zostały one jednak odrzucone przez gen. T. Komorowskiego.

Tymczasem od pocz. stycznia 1944 r. rozmowy scaleniowe z przedstawicielami AK podjął sekretarz generalny TNRP Zbigniew Stypułkowski. Na ich przyśpieszenie wpływ miała zapewne komplikująca się sytuacja polityczna Polski wobec wkroczenia na jej ziemie Armii Czerwonej. W rezultacie 7 marca 1944 r. nastąpiło podpisanie umowy scaleniowej. Na jej mocy oddziały NSZ miały pozostać jako zwarte jednostki w składzie oddziałów partyzanckich AK. 31 marca 1944 r. gen. T. Komorowski wydał rozkaz w sprawie przeprowadzenia scalenia, który zawierał m.in. zatwierdzenie płk. dypl. T. Kurcyusza jako komendanta głównego NSZ oraz mianowanie go pełnomocnikiem komendanta głównego AK ds. scalenia NSZ.

Rozłam w NSZ  [edytuj]
Przez okres półtora miesiąca umowa scaleniowa była przestrzegana. Członkowie Grupy "Szańca" nie zamierzali jednak doprowadzić do utraty zwierzchnictwa nad NSZ. Wykorzystali w tym celu nagłą śmierć płk. dypl. T. Kurcyusza w nocy z 22 na 23 kwietnia 1944 r. Doszło wówczas do tzw. "wewnętrznego zamachu stanu". Członkowie TNRP reprezentujący Grupę "Szańca" wydali fikcyjne, antydatowane rozkazy rzekomo podpisane przez płk. dypl. T. Kurcyusza, mianujące mjr./ppłk. NSZ Stanisława Nakoniecznikowa (Nakoniecznikoff-Klukowskiego), dotychczasowego komendanta Okręgów NSZ Północne Mazowsze i Białystok, najpierw z dniem 21 kwietnia 1944 r. I z-cą komendanta głównego NSZ, a następnie z dniem 22 kwietnia p.o. komendanta głównego NSZ. Podjęto także inne działania. 21 kwietnia z funkcji szefa sztabu KG NSZ został usunięty płk dypl. Wacław Świeciński ps. "Tuwar". Jednocześnie przedstawiciele Grupy "Szańca" ogłosili rozwiązanie TNRP, a na jej miejsce utworzenie Rady Politycznej NSZ, do której weszli tylko oni.

Tymczasem komendant główny AK, gen. T. Komorowski, realizując umowę scaleniową, wyznaczył 2 maja 1944 r. według hierarchii funkcyjnej w KG NSZ płk. dypl. W. Świecińskiego na stanowisko swojego pełnomocnika ds. scalenia NSZ. Po jego natychmiastowej rezygnacji na powyższe stanowisko został mianowany 5 czerwca dotychczasowy zastępca płk. W Świecińskiego, ppłk Albin Walenty Rak ps. "Lesiński", który ją przyjął. W rezultacie rozłam w NSZ stał się faktem. Odtąd funkcjonowały dwie odrębne organizacje używające tej samej nazwy: NSZ-AK, które podporządkowały się AK oraz NSZ-ZJ, które zachowały niezależność organizacyjno-wojskową. Rozłam spowodował także dezintegrację Służby Cywilnej Narodu. Akcja scaleniowa trwała do końca lata 1944 r. i zakończyła się przejściem do AK większości żołnierzy dawnej NOW. Natomiast władze niezależnej NSZ postanowiły "zemścić się" na tych, którzy podporządkowali się umowie scaleniowej. Sąd Wojenny przy KG NSZ wydał wyrok śmierci na ppłk. A. W. Raka. 15 czerwca 1944 r. został on zatrzymany przez patrol NSZ i wymuszono na nim podpisanie rezygnacji ze stanowiska komendanta głównego NSZ-AK. Po wypuszczeniu na wolność, natychmiast odwołał on jednak wymuszone przyrzeczenie. Jednocześnie zostali zamordowani m.in. szef wywiadu w Komendzie Okręgu VIII Częstochowa NSZ-AK, kpt. Stanisław Żak ps. "Stach Częstochowski", szef Wydziału I Organizacyjnego sztabu KG NSZ-AK ppor. Władysław Pacholczyk, czy szef Wydziału II Wywiadowczego ppor. Wiktor Gostomski ps. "Nałęcz", "Hubert", "Witold". Komendant główny AK, gen. T. Komorowski, poinformował 12 czerwca 1944 r. naczelnego wodza o zerwaniu scalenia przez NSZ, przez co zostały one napiętnowane przez najwyższe władze wojskowe (gen. K. Sosnkowski) i cywilne (wicepremier Jan Kwapiński).

Walki z partyzantką komunistyczną  [edytuj]

Plakat propagandowy wymierzony w NSZW lipcu 1943 w obliczu nasilenia się działań komunistycznego podziemia wspieranego przez Związek Radziecki niektóre oddziały NSZ na własną rękę podjęły walki z Gwardią Ludową. Strategia stosowana przez ZSRR polegała na działaniach obliczonych na sianie chaosu i dezorganizowanie życia ludności. Pisma podziemne związane z NSZ ostrzegały przed przygotowywanym przez PPR, na rozkaz Moskwy, przedwczesnym wybuchem powstania antyniemieckiego, które skończyłoby się ogromną rzezią polskiej ludności, co ułatwiłoby podporządkowanie Polski przez komunistów. Pierwszy przypadek likwidacji oddziału GL miał miejsce 22 lipca 1943 r. na Kielecczyźnie i dotyczył złożonego głównie z Żydów oddziału GL im. Ludwika Waryńskiego – akcję wykonał oddział "Sosna" kierowany przez utrzymującego, w celu walki z ugrupowaniami komunistycznymi, kontakty z niemieckimi służbami bezpieczeństwa[5] (m. in. radomskim Gestapo) Huberta Jurę ps. "Tom". Hubert Jura został w lecie 1944, wyrokiem Komendy Głównej NSZ[6], skazany na karę śmierci za współpracę z Gestapo i ścigany przez NSZ i AK[7], mimo to po sformowaniu Brygady Świętokrzyskiej (nie podlegającej wówczas komendzie głównej NSZ, a jedynie odłamowi NSZ-ZJ), pełnił w niej funkcję oficera do zadań specjalnych. Drugi, najbardziej znany, miał miejsce 9 sierpnia koło wsi Borów na Lubelszczyźnie. Patrz: Rozstrzelanie oddziału GL przez NSZ w Borowie 9 sierpnia 1943. W tym okresie przeprowadzono także kilka innych akcji przeciwko GL, zwłaszcza w Okręgu Kieleckim (oddziały AS "Sosna" przemianowane na "Las 1" i "Las 2" – od grudnia 1943 r. do lutego 1944 r.). Na skutek sprzeciwów TNRP, prowadzącej wówczas ostateczne rozmowy scaleniowe z AK, działania przeciwko partyzantce komunistycznej ograniczono na pewien czas i zostały wznowione dopiero latem 1944 r przez niescaloną cześć NSZ. Silne walki z AL prowadziła Brygada Świętokrzyska NSZ. Jednym z jej największych bojów była bitwa pod wsią Rząbiec w powiecie włoszczowskim stoczona we wrześniu 1944 r., gdzie Brygada Świętokrzyska NSZ, zaalarmowana przez członka NSZ z patrolu który wcześniej został zaatakowany przez oddział AL[8] (zatrzymanych przez AL członków patrolu NSZ poddano wtedy torturom[9], jednemu z nich udało się zbiec i powiadomić Brygadę) zaatakowała oddziały Armii Ludowej im. Bartosza Głowackiego i oddział partyzantki radzieckiej – oddział ten nie podlegał AL, ponieważ składał się początkowo z 11-osobowej grupy desantowej "Szturm" (później oddział liczył kilkudziesięciu ludzi) którą zrzucono z radzieckich samolotów na spadochronach w nocy z 27 na 28 lipca 1944 w okolicy stacji kolejowej Tunel. Grupa radziecka podlegała organom bezpieczeństwa państwowego ZSRR i składała się z agentów NKWD i NKGB[10]. Według AL, w potyczce zginęło 16 członków AL, a 32 pozostałych i 73 partyzantów radzieckich dostało się w ręce Brygady. Część członków AL zwolniono, a kilkunastu z nich wstąpiło do Brygady Świętokrzyskiej[11]. Według wersji NSZ, wśród jeńców radzieckich doszło później do buntu, w czasie jego tłumienia zginęło 3 żołnierzy NSZ, 3 zostało ciężko rannych a 67 partyzantów radzieckich zostało zabitych. Z kolei według historyków okresu PRL, pięciu oficerów sowieckich rzekomo przekazano do Gestapo, a pozostałych jeńców radzieckich i 4 z AL miano rozstrzelać.

Stosunki z Niemcami  [edytuj]
Po klęsce armii niemieckiej pod Stalingradem i Kurskiem (co spowodowało, że dowództwo NSZ za największe zagrożenie dla Polski uważało Sowietów, a nie Niemców, których przegrana była zdaniem dowództwa NSZ tylko kwestią czasu) oraz w obawie przed nadciągającą Armią Czerwoną, w II poł. 1943 r. niektóre oddziały partyzanckie NSZ zaczęły zawierać z niemieckimi władzami policyjnymi lub wojskowymi taktyczne porozumienia o charakterze lokalnym. Doszło do nich na terenie Okręgów Kieleckiego i Lubelskiego. Najsilniejsze kontakty nawiązano z Hauptsturmführerem SS Paulem Fuchsem, szefem Gestapo w dystrykcie Radom. Pośrednikiem w nich była Organizacja "Toma", na czele której stał Hubert Jura ps. "Tom", wcześniejszy dowódca oddziału NSZ "Sosna". Wszystko to doprowadziło do wydania przez komendanta głównego NSZ, płk. dypl. T. Kurcyusza, Rozkazu nr 6 zabraniającego jakichkolwiek kontaktów z Niemcami. Pomimo tego były one w dalszym ciągu prowadzone. Uznanie przez NSZ sowieckiej Rosji za głównego wroga, jak też zamiary ewakuacji oddziałów na Zachód, musiały w końcu doprowadzić do pewnego zbliżenia z Niemcami. Od lata 1944 r. – wobec zajmowania ziem polskich przez Armię Czerwoną – kontakty z Niemcami, zarówno taktyczne, jak też wywiadowcze, jeszcze bardziej się ożywiły. Bardzo duże usługi oddawała w nich szpiegowska Organizacja "Toma".

Na początku 1944 r., wskutek szybkich postępów Armii Czerwonej i wiążącego się z nimi zagrożenia sowieckiego, KG NSZ opracowała wytyczne operacyjne, zgodnie z którymi należało przerzucić wszystkie siły NSZ na tereny zajęte przez aliantów zachodnich, unikając walk zarówno z Sowietami, jak też Niemcami. W tym celu planowano utworzyć 3 grupy operacyjne (GO z ziem południowo-wschodnich, GO z ziem centralnych oraz GO z ziem północno-wschodnich). W rezultacie udało się jedynie na Kielecczyźnie w czerwcu 1944 r. przeprowadzić koncentrację lokalnych oddziałów NSZ, która objęła oddziały "Bema" i "Dymszy" z Okręgu Kieleckiego, "Żbika" i "Łosia" z Okręgu Częstochowskiego oraz "Stepa" z Okręgu Lubelskiego. Rozkazem komendanta Okręgu Kieleckiego oddziały te zostały połączone w 202 pp i 204 pp NSZ. W sierpniu 1944 r. oba pułki utworzyły Brygadę Świętokrzyską NSZ – największy zwarty oddział NSZ istniejący podczas okupacji. Od początku stycznia 1945 r. w obliczu zbliżania się Armii Czerwonej, Brygada, po zawarciu porozumienia z Niemcami dotyczącego zaprzestania z nimi walki w celu bezpiecznego opuszczenia terenów zagrożonych przez wojska sowieckie, zaczęła wycofywać się na obszar Protektoratu Czech i Moraw, na tereny, do których zbliżały się wojska amerykańskie.

Udział NSZ w powstaniu warszawskim  [edytuj]
Komenda Główna NSZ i ich władze polityczne występowały przeciwko powstaniu w Warszawie, jako koncepcji bez szans na zwycięstwo. Jednakże, po jego wybuchu, wszystkie oddziały, jakie udało się sformować, wzięły w nim udział. NSZ niescalone oficjalnie zadeklarowało akces do powstania 7 sierpnia. Podczas walk doszło do porozumienia obu odłamów NSZ i oddziały NSZ-ZJ dowodzone przez por. "Mikołaja" Kozłowskiego podporządkowały się operacyjnie dowództwu Okręgu Warszawa-miasto NSZ-AK na czele z płk. Spirydionem Koiszewskim ps. "Topór". Dalsze plany współpracy przewidywały nawet powołanie dwóch dywizji NSZ, oddzielnie dla obu odłamów, w skład których mieli wejść wszyscy żołnierze NSZ walczący w powstaniu warszawskim, ale coraz gorsza sytuacja militarna uniemożliwiła ich realizację.

Największą zwartą jednostką NSZ, walczącą w powstaniu, była Brygada Dyspozycyjno-Zmotoryzowana "Koło" (zwana też Grupą "Koło" – dowódca ppłk Zygmunt Reliszko ps. "Bolesław Kołodziejski"), która podporządkowała się dowództwu obrony Starego Miasta. Była ona tylko częściowo uzbrojona, a jej nieuzbrojona większość działała w akcjach sapersko-minerskich, transportowych, czy przy gaszeniu pożarów i odgrzebywaniu zasypanych. Z innych jednostek NSZ walczyły również elementy Pułku im. gen. W. Sikorskiego (przed powstaniem liczył ok. 200 ludzi, rozwiązanego w momencie wybuchu powstania) w składzie zgrupowania AK "Harnaś", oraz prawdopodobnie Pułk im. gen. J. H. Dąbrowskiego. Najsilniejszym walczącym w powstaniu uzbrojonym i zwartym oddziałem NSZ była sformowana 6 sierpnia Kompania NSZ "Warszawianka" (dowódca – kpt. Piotr Zacharewicz ps. "Zawadzki"), w dniu utworzenia liczyła ok. 80 żołnierzy. Wchodziła w skład zgrupowania AK "Chrobry II"; w momencie zakończenia walk liczyła ok. 170 żołnierzy. Ponadto występowały pojedyncze drużyny i plutony NSZ w ramach większych zgrupowań AK. Ogółem w powstaniu wzięło udział – według różnych źródeł – od ok. 800 do ok. 2 tys.[12] żołnierzy NSZ obu odłamów lub 3,5 tys.[13]

NSZ po upadku powstania warszawskiego  [edytuj]

Symbol Związku JaszczurczegoWybuch powstania warszawskiego 1 sierpnia 1944 r. poważnie skomplikował sytuację wewnętrzną w ramach NSZ. Wprawdzie KG NSZ zdążyła przenieść się do Częstochowy, ale w Warszawie pozostał p.o. komendanta głównego NSZ, mjr/ppłk NSZ S. Nakoniecznikow. Wobec utraty z nim łączności, nowym p.o. komendanta głównego NSZ został mianowany gen. bryg. w stanie spoczynku Tadeusz Jastrzębski ps. "Powała". Po upadku powstania, w poł. października 1944 r. dotarł do Częstochowy mjr/ppłk NSZ S. Nakoniecznikow, który wydostał się z miasta wraz z ludnością cywilną, przejmując ponownie pełnioną przez siebie funkcję. Prawdopodobnie próbował wówczas przeforsować pomysł podporządkowania NSZ AK, za co został zastrzelony 18 października przez szefa Oddziału II Wywiadowczego KG NSZ, kpt. NSZ Otmara Wawrzkowicza. Po jego śmierci Rada Polityczna NSZ wydała oświadczenie, jakoby nawiązał on kontakt z Polską Armią Ludową, chcąc podporządkować NSZ komunistycznemu Polskiemu Komitetowi Wyzwolenia Narodowego. Jednocześnie przeprowadzono ogólne zmiany organizacyjne. 9 sierpnia 1944 r. przestała faktycznie istnieć Rada Polityczna NSZ, przekazując swoje uprawnienia na terenach okupowanych przez Niemców Radzie Politycznej NSZ-Zachód. Wydano również rozkazy utworzenia trzech grup operacyjnych (północnej, środkowej i południowej), które miały objąć wszystkie oddziały NSZ, a następnie ewakuować się na Zachód, na tereny zajęte przez wojska amerykańskie i brytyjskie. Ostatecznie zdołano w Kieleckiem utworzyć jedynie Brygadę Świętokrzyską NSZ.

Na nowego p.o. komendanta głównego NSZ został wybrany 20 października 1944 r. mjr rez. Zygmunt Broniewski ps. "Bogucki", dotychczasowy komendant Okręgu III Lubelskiego. Jednocześnie 11 listopada został on mianowany generałem brygady NSZ. Także w listopadzie 1944 większa część oddziałów NSZ została formalnie podporządkowana NOW i została przekształcona w Narodowe Zjednoczenie Wojskowe. NZW liczyła kilkadziesiąt oddziałów (w sumie 2-4 tys. żołnierzy) i prowadziła działania zbrojne przeciw NKWD, KBW, WP a także z innymi formacjami urzędu bezpieczeństwa i oddziałami UPA. We wrześniu 1945 r. powołano Inspektorat Ziem Południowo-Zachodnich, składający się z trzech okręgów – Górny Śląsk, Śląsk Opolski i Dolny Śląsk. Wyznaczono komendanta Okręgu Śląsk Opolski – został nim Stanisław Miodoński "Sokół". W 1947 doszło do rozbicia większości grup NZW, nieliczne oddziały prowadziły działalność do połowy lat 50. w konspiracji.

Według dekretu Prezydenta RP na Wychodźstwie, Kazimierza Sabbata, wydanego 1 stycznia 1988 r., żołnierze NSZ "spełnili swój obowiązek narodowy i żołnierski wobec Rzeczypospolitej Polskiej".

Działania zbrojne  [edytuj]
Oddziały partyzanckie  [edytuj]
Pion wojskowy NSZ dzielił się na: Oddziały Akcji Specjalnej (AS), Oddziały Dyspozycyjne (OD), Oddziały Partyzanckie (OP) oraz Oddziały Pogotowia Akcji Specjalnej (PAS). Pierwsze oddziały AS zaczęły powstawać już w październiku 1942 r., kiedy komendant główny NSZ, płk I. Oziewicz, wydał rozkaz uruchomienia Akcji Specjalnej nr 1. Na jego mocy miano likwidować "bandy wywrotowe i przestępcze", a walkę z hitlerowskimi ekspedycjami karnymi podejmować tylko "w przypadku rażącej niesłuszności okupanta" oraz zdobywać środki materialne poprzez napady na okupacyjne urzędy skarbowe, poczty itp. W dokumencie miały się też znajdować wytyczne o likwidacji członków "wrogich nam formacji mniejszościowych", słowa te jednak w oryginalnym rozkazie nie występują i zostały dopisane[14], przez niektórych historyków okresu PRL, którzy dokonali falsyfikacji rozkazu płk. I. Oziewicza. W innych rozkazach NSZ występuje z kolei wzmianka o konieczności zwalczania "formacji innych narodowości, wciągniętych pod wpływy niemieckie (...)" , dotyczących grup zbrojnych współpracujących z okupantem niemieckim przeciwko państwu polskiemu i jej obywatelom. Wkrótce potem został wydany rozkaz dotyczący Akcji Specjalnej nr 2, która miała udzielać pomocy wypędzonej przez Niemców ludności z Zamojszczyzny (Zamojszczyzna (1942-1943)). Najwięcej oddziałów partyzanckich NSZ powstało w Okręgach: V Kieleckim (por. "Morskiego", por. "Bema", por. "Groźnego" i inne) oraz III Lubelskim (por. "Grota", por. Henryka Figuro-Podhorskiego ps. "Step", ppor. Leona Cybulskiego ps. "Znicz", por. Wacława Piotrowskiego ps. "Cichy" i inne).

Wśród przykładowych walk z Niemcami można wymienić:

pod koniec 1942 r. pod Suchedniowem w Kieleckiem – wysadzenie w powietrze niemieckiego pociągu przewożącego rudę pirytową,
w poł. stycznia 1943 r. – uderzenie na niemiecki magazyn broni w Kielcach, w wyniku którego zdobyto kilkanaście ckm-ów i ok. 16 tys. sztuk amunicji,
w marcu 1943 r. – rozbicie niemieckiego więzienia oraz posterunku żandarmerii wojskowej w Kraśniku przez pierwszy partyzancki oddział NSZ, zwany "Aleksandrówką",
20 kwietnia 1943 r. – uderzenie wspólnie z AK na Bank Emisyjny w Częstochowie wykonane przez oddziały "Stepa" i "Zagłoby",
w poł. sierpnia 1943 r. – uderzenie "Aleksandrówki" na bank w Janowie Lubelskim,
na pocz. września 1943 r. – bitwa pod Ujściem z niemiecką kompanią żandarmerii wojskowej, która pozwoliła oddziałowi AK w tym czasie rozbić więzienie w Biłgoraju,
pod koniec 1943 r. – uderzenie oddziału "Stepa" na kolonię niemiecką w Marianowie, dzięki któremu zdobyto dużo broni i amunicji,
w kwietniu 1944 r. – zwycięska walka z Niemcami oddziałów "Stepa" i "Dymszy" pod Michałowicami w Opatowskiem,
w poł. 1944 r. – uderzenie oddziału "Stepa" na magazyn wojskowy we Włoszczowie oraz rozbicie niemieckiej kompanii piechoty,
26 lipca 1944 r. – uderzenie na Niemców 204 pp NSZ pod Lubczą w celu pomocy oddziałowi AK; zdobyto broń i samochody ciężarowe,
26 lipca 1944 r. – zwycięska bitwa z oddziałem SS pod Olesznem oddziału "Żbika" i oddziału AK Mieczysława Tarchalskiego ps. "Marcin".
5 maja 1945 wyzwolenie kobiecego obozu koncentracyjnego w Holiszowie (Czechy)
Struktura organizacyjna  [edytuj]
Komendanci Główni NSZ  [edytuj]
płk Ignacy Oziewicz ps. "Czesław" (od 20 września 1942 r. do pocz. czerwca 1943 r.)
płk dypl. w st. sp./gen. bryg. NSZ Tadeusz Kurcyusz ps. "Żegota", "Morski", "Fiszer", "gen. Mars" (od 1 sierpnia 1943 r. do 22/23 kwietnia 1944 r.)
mjr/płk NSZ Stanisław Nakoniecznikow (Nakoniecznikoff-Klukowski) ps. "Kmicic", "Zawisza", "Kiliński" (od 22 kwietnia do 24 lipca 1944 r.)
gen. bryg. w st. sp./gen. dyw. NSZ Tadeusz Jastrzębski ps. "Powała" (od 24 lipca do poł. października 1944 r.)
mjr/płk NSZ Stanisław Nakoniecznikow (Nakoniecznikoff-Klukowski) ps. "Kmicic", "Zawisza", "Kiliński" (od poł. października do 18 października 1944 r.)
mjr rez./gen. bryg. NSZ Zygmunt Broniewski ps. "Bogucki", "St. Bogucki" (od 20 października 1944 r. do pocz. sierpnia 1945 r.)
ppor. rez./ppłk NSZ Stanisław Kasznica ps. "Wąsal", "Przepona", "Wąsowski", "Stanisław Wąsacz" (od sierpnia 1945 r. do 15 lutego 1947 r.)
Komenda Główna NSZ  [edytuj]

Struktury terenowePrzy Komendancie Głównym NSZ (Dowódcy NSZ) funkcjonował sztab składający się z 6 Oddziałów zorganizowanych w 3 Działy: Dowodzenia, Administracyjny oraz Komendę Główną. Sztabem kierował Szef Sztabu, a na czele poszczególnych Działów stali jego zastępcy. Oddziałami kierowali szefowie oddziałów. Ponadto powołano do życia tzw. Akcję Specjalną w celu wykonywania bieżących zadań o charakterze wojskowym. Zorganizowano również Pomocniczą Służbę Kobiet NSZ.

Komenda Główna NSZ (Dowództwo NSZ)
Komendant Główny NSZ (Dowódca NSZ)
Szef sztabu KG NSZ – mjr dypl./ppłk NSZ Edmund Ludwik Michalski ps. "Kajetan" (od lata 1942 r. do kwietnia 1943 r.), kpt. dypl./mjr NSZ Stanisław Żochowski ps. "Bohdan", "Orłowski", "Strzała", "Oswald Walter" (od kwietnia do czerwca 1943 r.), ppłk dypl./płk NSZ Wacław Świeciński ps. "Tuwar", "Brzeski", "Dzięcioł", "Ksawery", "Stwosz", "Tarzan", "Tol" (od czerwca 1943 r. do października 1944 r.)
Zastępca szefa sztabu KG NSZ – mjr/ppłk NSZ Albin Walenty Rak ps. "Lesiński", "Karol Lesiński" (od maja 1943 r. do kwietnia 1944 r.)
Oddział I Organizacyjny – mjr/ppłk NSZ Tadeusz Danilewicz ps. "Kuba", "Łoziński" (od lata 1942 r. do kwietnia 1944 r.), ppor./mjr NSZ Wiktor Radziszewski ps. "Reński", "Wiktor" (od kwietnia do końca września 1944 r.)
Oddział II Wywiadowczy (Centrala Służby Wywiadowczej) – ppłk dypl. Wacław Berka ps. "Brodowicz", "Wacław II" (od lata do grudnia 1942 r. – część badaczy uważa, że nie pełnił tej funkcji), ppor./mjr NSZ Witold Gostomski ps. "Nałęcz", "Hubert", "Witold" (od grudnia 1942 r. do września 1944 r.), kpt. NSZ Otmar Wawrzkowicz ps. "Oleś", "Kaczkowski" (od września 1944 r. do I 1945 r.)
Oddział III Operacyjno-Wyszkoleniowy – kpt./ppłk NSZ Tadeusz Boguszewski ps. "Wacław III", "Bielecki", "Wacław Niekonieczny" (od września 1942 r. do lipca 1944 r.)
Oddział IV Kwatermistrzowski – kpt. dypl. Jan Ostrowski
Oddział V Łączności – NN ps. "Zbigniew Sawicki"
Oddział VI Oświatowo-Wychowawczy (do września 1943 r. pod nazwą Szefostwa Służby Oświatowo-Wychowawczej) – ppor. rez./kpt. NSZ Julian Sędek ps. "Juliusz Mac", "Mickiewicz" (do września 1943 r.), pchor./ppor. NSZ Witold Borowski ps. "Wiktor Brzeziński" (od września 1943 r.)
Biuro Informacji NSZ – pchor./por. NSZ Mirosław Ostromęcki ps. "Mirski"
Centralny Wydział Finansowy – kpt./mjr NSZ Jerzy Olgierd Iłłakowicz ps. "Jerzy", "Michał Zawisza", "Izydor" (od lata 1942 r. do stycznia 1945 r.)
Biuro Fałszerstw – Władysław Weker ps. "Franek"
Służba Duszpasterstwa – ks. kpt. NSZ Michał Poradowski ps. "Benedykt" (od lata 1942 r. do 1 lutego 1944 r.), ks. dziekan Piotrowski ps. "Stanisław Chorzemiński"
Wojskowa Służba Kobiet – kpt. Halina Reszke (od lata 1942 r. do upadku powstania Warszawskiego)
Oddział Bojowy przy KG NSZ – por. Tadeusz Siemiątkowski ps. "Mazur" (od lata 1942 r. do wybuchu powstania warszawskiego)
Brygada Dyspozycyjna Komendanta Głównego NSZ – kpt./ppłk NSZ Zygmunt Reliszko ps. "Kołodziejski", "Zygmunt" (od 1943 r. do upadku powstania warszawskiego)
Batalion Osłony KG NSZ – kpt. NSZ Mieczysław Dukalski ps. "Mieczysław Pomorski", "Jacek" (od 1 stycznia do 21 lipca 1944 r.)
Struktura organizacyjna NSZ w terenie  [edytuj]
Inspektoraty NSZ

Inspektorat Ziem Zachodnich z siedzibą w Warszawie (Okręgi: VI, VIII, IX, X, XI)) – płk rez./gen. bryg. NSZ Stanisław Thiel ps. "Przemysław" (od lata 1942 r. do kwietnia 1943 r.), mjr dypl./ppłk NSZ Edmund Ludwik Michalski ps. "Kajetan", "Łodzia", "Morawski" (od kwietnia 1943 r. do wybuchu powstania warszawskiego)
Inspektorat Ziem Centralnych (Okręgi: Okręgi: IA, IB, XII) płk Witold Komierowski ps. "Kot", "Niedźwiedź", "Wilkołak", "Sulima" (od stycznia do wiosny 1944 r.)
Inspektorat Ziem Północnych (Okręgi II, XIII) – mjr/płk NSZ Stanisław Nakoniecznikow (Nakoniecznikoff-Klukowski) (od jesieni 1943 r. do kwietnia 1944 r.)
Inspektorat Ziem Południowo-Zachodnich (Okręgi: III, V)
Inspektorat Ziem Południowo-Wschodnich (Okręgi: IV, VII, XIV) – NN ps. "Zachoszcza"
Inspektorat Ziem Północno-Wschodnich (Okręgi: XV, XVI, XVII) – nigdy nie został utworzony
Okręgi NSZ

Okręg I-A (późniejszy I) Warszawa–miasto – por. rez./mjr NSZ Mieczysław Osmólski ps. "Mieczysław", "Kozłowski" (od lata 1942 r. do wybuchu powstania warszawskiego)
Okręg I-B (późniejszy VI) Warszawa–powiaty – ppłk pil./płk NSZ Piotr Abakanowicz ps. "Barski", "Grządziel", "Grey" (od lata 1942 r. do wybuchu powstania warszawskiego)
Okręg II Mazowsze Północne – mjr/płk NSZ Stanisław Nakoniecznikow (Nakoniecznikoff-Klukowski) ps. "Kmicic", "Zawisza", "Kiliński", "Gryf" (od września/października 1942 r. do kwietnia 1944 r.), mjr/ppłk NSZ Józef Żbikowski
Okręg III Lubelski – kpt./mjr NSZ Michał Kłosowski ps. "Rola", "Stanisław Michałowicz" (od kwietnia 1943 r.), mjr rez./gen. bryg. NSZ Zygmunt Broniewski ps. "Bogucki", "St. Bogucki" (do czerwca 1944 r.), ppłk dypl. NN ps. "Tur"
Okręg IVC Rzeszowski – por./rtm. NSZ NN ps. "Florian", "Chwalibóg", "Turkus" (od poł. grudnia 1942 r. do poł. lutego 1943 r.), kpt./ mjr NSZ Józef Baran ps. "Lucjan" (od poł. lutego 1943 r.) Z obwodami np.Obwód Jasło ZWZ AK,Sanok,Krosno.
Okręg V Kielecki (późniejszy Kielecko-Radomski) – mjr/ppłk NSZ NN ps. "Olgierd Mirski", "Kordian" (od lata 1942 r.)
Okręg VI Warszawa – powiaty – ppłk pil./płk NSZ Piotr Abakanowicz ps. "Barski", "Grządziel", "Grey" (od czerwca do 18 października 1944 r.)
Okręg VII Krakowski – kpt./mjr NSZ Piotr Mierosław ps. "Geograf" (do sierpnia 1943 r.), por./kpt. NSZ Julian Sędek ps. "Juliusz Mickiewicz"
Okręg VIII Częstochowski (Częstochowa – Śląsk) – mjr Stanisław Nowak ps. "Zygmunt" (do grudnia 1943 r.), kpt./mjr NSZ Leon Janik ps. "Janosik" (od grudnia 1943 r. do lutego 1944 r.), mjr/ppłk NSZ NN ps. "Jan Lech" (od lutego do kwietnia 1944 r.), mjr Bolesław Karczewski ps. "Karski" (do września 1944 r.)
Okręg IX Łódzki – strz./ppor. NSZ Ewaryst Zwierzewicz ps. "Bogumił Bogucki" (od września 1942 r. do marca 1944 r.), NN ps. "Andrzej Burza"
Okręg X Poznański – por. rez./kpt. NSZ Władysław Rutkowski ps. "Włodzimierz" (do jesieni 1943 r.), ppłk w st. sp./płk NSZ NN ps. "Winiarski Stefan" (prawdopodobnie do grudnia 1944 r.)
Okręg XI Pomorski
Okręg XII Podlaski – ppłk Stanisław Miodoński ps. "Sokół". kpt./mjr NSZ Szczepan Piszczek ps. "Tomasz"
Okręg XIII Białostocki – mjr/płk NSZ Stanisław Nakoniecznikow (Nakoniecznikoff-Klukowski) ps. "Kmicic", "Zawisza", "Kiliński", "Gryf" (od września/października 1942 r. do kwietnia 1944 r.)
Okręg XIV Lwowski – Adolf Bańka ps. "Tatrzański", "Ryszard Brzostowski" (do kwietnia 1943 r., kiedy większość Okręgu podporządkowała się operacyjnie lokalnym strukturom ZWZ-AK), mjr/ppłk NSZ Adam Niedzielski ps. "Zbigniew Zbrowski", por./mjr NSZ Wojciech Stefankiewicz ps. "Gromski"
Czasopisma wydawane przez NSZ  [edytuj]
"Szaniec" – główne pismo NSZ
"Biuletyn Centralny" – główny organ prasowy NSZ przeznaczony dla kierownictwa organizacji, wychodziło w Warszawie od marca 1943 r. do końca lipca 1944 r.
"Polska Informacja Prasowa" – tygodnik powielany, liczący przeciętnie ok. 30 stron, formatu A4, wewnętrzny biuletyn tajnej Organizacji Wewnętrznej, wydawany od 1940 r. w Warszawie, w 1944 r. nakład liczył 400 egz., docierał tylko do członków OP i Służby Cywilnej Narodu
"Propaganda Centralna" (potem P.C.) – dwutygodnik powielany o objętości do 30 stron, formatu A4, pismo wewnętrzne, nakład ok. 80 tys. egzemplarzy, ukazywało się od 1942 r.
"Naród i Wojsko" – red. Lech Neyman ps. "Domarat"
"Narodowe Siły Zbrojne" – wydawane od 1943 r.
"Pochodnia" – wydawana od grudnia 1939 r. w Łodzi, od 1940 r. zmieniła tytuł na "Na zachodnim szańcu", nakład doszedł do 3 tys. egz.
"Lux Mundi" – jedyne w konspiracji pismo przeznaczone dla kapelanów partyzanckich, red. ks. kpt. NSZ Michał Poradowski ps. "Benedykt"
"Chrobry Szlak" – wychodziło w Kielcach
"Szczerbiec" – wychodziło m.in. w Opatowie
"Aktualne wiadomości z Polski i ze świata" – wychodziło w Wołominie

Offline

 

#8 2010-05-01 22:27:27

 outremer

Bobas

Zarejestrowany: 2010-04-26
Posty: 27

Re: Najsłyniejsze Polskie Formacje bojowe

Wychowani na rycerzy
Narodowe Siły Zbrojne
Pomścimy bohaterów
I wygramy każdą wojnę!
Nie jest łatwo choć tak blisko
Ale przecież starczy sił
Dla narodu damy wszystko
My jesteśmy młode lwy.


Czas by przerwać błogi sen
Czas by przerwać rzekę łez
Jeden okrzyk jeden cel
Wierność ziemi tej
Honorem naszym jest
http://www.mississippimilitia.us/mississippi.gif

Offline

 

#9 2010-05-01 22:34:11

 Janek

Maturzysta

Zarejestrowany: 2010-02-05
Posty: 1463

Re: Najsłyniejsze Polskie Formacje bojowe

Out - potrafisz poruszyc serce.

Offline

 

#10 2010-05-01 22:57:36

 outremer

Bobas

Zarejestrowany: 2010-04-26
Posty: 27

Re: Najsłyniejsze Polskie Formacje bojowe

To Legion z 2 płyty " Nowe pokolenie". Dzisiaj to już historia.
Legion - Młode lwy


Czas by przerwać błogi sen
Czas by przerwać rzekę łez
Jeden okrzyk jeden cel
Wierność ziemi tej
Honorem naszym jest
http://www.mississippimilitia.us/mississippi.gif

Offline

 

#11 2010-05-01 22:59:39

 Janek

Maturzysta

Zarejestrowany: 2010-02-05
Posty: 1463

Re: Najsłyniejsze Polskie Formacje bojowe

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#12 2010-05-01 23:15:26

 KONFuCIUX

KAZNODZIEJA

Skąd: Kaszuby
Zarejestrowany: 2010-02-05
Posty: 3465

Re: Najsłyniejsze Polskie Formacje bojowe

Lisowczycy (pierwotna nazwa Straceńcy, również chorągiew elearska) wywodzili się z oddziałów ochotników zwerbowanych przez magnatów polskich celem wprowadzenia na tron moskiewski popieranych przez nich pretendentów Dymitra Samozwańca I a potem II.
Gdy ten ostatni nie miał pieniędzy na żołd dla najemników ci zawiązali konfederację wojskową, na czele której stał między innymi Aleksander Lisowski. Konfederaci zmusili Samozwańca do oddania im pod zastaw dużych połaci ziemi, wybierając z nich kontrybucje. Po upadku Dymitra Samozwańca II Lisowski po początkowych oporach wszedł na czele części oddziałów do służby króla polskiego, służąc nie za żołd, lecz w zamian za swobodę w łupieniu ziem moskiewskich (służyli też jako wojska najemne u innych obcych państw zwłaszcza Habsburgów),po roku 1635 - 36 ulegli rozproszeniu.

Przy zachowaniu organizacji konfederackiej lisowczycy za najwyższą władze uznawali koło generalne (zgromadzenie wszystkich towarzyszy), które wybierało naczelnego dowódcę zwanego pułkownikiem (do 1616 roku Lisowski a po jego śmierci inni) i jego pomocników, porucznika, czyli zastępcę, strażnika, oboźnego, sędziego a także rotmistrzów. Koło uchwalało też własne artykuły konfederacji. Każdy z rotmistrzów dowodził jednocześnie dwoma chorągwiami: pańską złożoną z towarzyszy i pocztowych i ciurowską  lub czeladną złożoną ze sług obozowych. Właściwą siłę chorągwi stanowiła chorągiew pańska. Pozostałe służyły głównie do ubezpieczenia zwiadu i rabunku w razie potrzeby wspierając pierwsza chorągiew.

Lisowczycy nie używali na ogół uzbrojenia ochronnego, mieli natomiast obfite uzbrojenie zaczepne, zarówno w postaci broni palnej (rusznica i dwa pistolety), łuków, szabel, koncerzy a niekiedy i dzid. Nie posiadali żadnych taborów, które zastępowały im juczne konie, toteż mogli posuwać się bardzo szybko. Działali z zaskoczenia, atakowali słabsze oddziały wycofując się przed silniejszymi. Byli bezwzględni w walce: mordowali ludność, palili wsie i miasta. Swymi dywersyjnymi zagonami w głąb ziem moskiewskich oddali wielkie zasługi dowództwu polskiemu. Jednak ich łupieżcza działalność w kraju po powrocie z Rosji spowodowała żądanie ich rozwiązania. Zostali w 1619 roku za zgodą Zygmunta III zwerbowani do służby cesarskiej. Uratowali między innymi Wiedeń zagrożony przez powstańców węgierskich (1620 rok - Biała Góra). Część z nich walczyła z Turkami pod Chocimem, niektóre oddziały weszły w skład wojska komputowego walczącego przeciw Szwedom. Większość aż do 1638 roku brała udział w wojnie 30 letniej (po stronie Habsburgów).


Uchodzili w ówczesnej europie za najszybszą kawalerię (pokonywali nawet 150 km dziennie), a także budzili grozę wzdłuż trasy swego przemarszu.

Chyba Ludwik XIII rozważał ich zatrudnienie w rozprawie z innowiercami, jednak zbyt się ich bał

(źródła wikipedia.pl, kawaleria-polska.pl)

Zbigniew Sawicki

Signum Polonicum

Imię swe wzięli od pierwszego wodza, Aleksandra Józefa Lisowskiego, pamięć o nich przetrwała wieki chociaż istnieli niespełna lat piętnaście. Nieustraszeni, ale i bezlitośni, znakomicie wyszkoleni, chciwi i okrutni, ale mianujący się i mianowani obrońcami wiary. Można ich porównać do współczesnych sił szybkiego reagowania lub oddziałów specjalnych.



W swym krótkim istnieniu okazali się tak znakomitymi wojownikami, że przerośli swoją epokę. Przewyższali swych przeciwników pod każdym względem, a w walce wręcz nie mieli sobie równych. Podziwiano ich, ale też i bano jak ognia czy zarazy. Wyczyny i dokonania Lisowczyków spisał naoczny świadek i towarzysz ich wypraw, kapelan Wojciech z Konojad Dembołęcki w swej książce “Pamiętniki o Lissowczykach, czyli przewagi Elearów polskich” /1619-1623/.

     Inny autor, Szczęsny Morawski w Dodatku do “Czasu” /maj 1859/ tak ich określił:

“Lisowczyki byli tem Polsce, czem Tatarzy Turkami : strażą i czatą obozową, chociaż na dalekie chadzali czaty, bo na Syberii po “Białe morze” i do Francyi wpław przez Ren…”

     Skąd się wzięli i kim byli naprawdę?  Ich wspomniany wyżej kapelan Dembołęcki nazywający Lisowczyków   e l e a r a m i (od węgierskiego elu jaro, żołnierz przedniej straży, harcownik - Kukiel) pisał, że “sam Pan Bóg to wojsko na cesarską służbę dla obronności kościoła swego zaciągnął”. Wg niego, kiedy to takie ludy jak Hiszpanie, Francuzi, Włosi, Niemcy, Anglicy, Czesi, Chorwaci, Morawianie, Węgrzy nie mogli się już bronić przed zalewem muzułmańskim

- “Wtenczas dopiero Bóg wszechmogący z narodu polskiego Eleary zaciągnął, i nimi jako się niżej pokaże, moc swoją oświadczając, cesarza chrześcijańskiego wybawił, i wszystko co przedtym jego było, onemu z triumfami przywrócił”.

     Żyjący w pierwszej połowie XVII wieku Olbrycht Kormanowski pisał w jednym ze swych wierszy:

Nie w Indiach, nie w krajach zamorskich zrodzeni

Ni w lesie ze zwierzęty, choć lisami szczeni

Ale  kość z kości naszych, krew właściwie nasza

Nas i cokolwiek mamy mizernie rozprasza.

     Spojrzenie na dokonania Lisowczyków były różne, jedni spostrzegali ich jako okrutników i hultai, inni z kolei podziwiali. Faktem bezspornym jest jedno - BYLI  ZNAKOMITYMI  WOJOWNIKAMI. Znali sposoby walki, dzięki którym potrafili pokonywać każdego przeciwnika.

Z ich “usług” korzystali możni ówczesnego świata. Ratowali kraje przed upadkiem, a bitwy przed klęską. Ich wyczyny i dokonania prezentować będę na naszej stronie internetowej, od momentu ich powstania, aż do rozwiązania się tej formacji wojskowej. Przedstawię również współczesnych Lisowczyków, szkolenie itp.

“Wieszczy Apollo, weźmij lutnię złotą, a sam przy harfie zaśpiewaj z ochotą o cnym rycerstwie, walecznych Kozakach, wszędzie szczęśliwych Lisowskich junakach”

                                                                                  /z pieśni/

Kim był założyciel i twórca tej niezapomnianej jazdy wojowników?

    Aleksander Józef Lisowski, herbu Jeż pochodził z zacnej, wojennej, średniozamożnej rodziny szlacheckiej, która w połowie XVI wieku porzuciwszy rodzinne Lisewo w woj. Chełmińskim przeniosła się na Litwę, gdzie związała swe losy z potężnym domem Kiszków. Ojciec Aleksandra, Józef Lisowski, towarzyszył wojewodzicowi witebskiemu Janowi Kiszce w jego podróży po Europie. Wraz z nim był w Niemczech, Francji, Hiszpanii, Szwajcarii i Włoszech.

Poznał tam sposoby walki tych narodów, co później zaowocowało znakomitym wyszkoleniem jego synów, a zwłaszcza Aleksandra. Po powrocie na Litwę osiadł na wsi i ożenił się. Tam też, około 1575 r. (lub 1580) urodził się nasz bohater.

Miał 8 braci i 3 siostry. Dla niego oznaczało to konieczność szukania na własną rękę swojej drogi życia. Mógł wybrać między kościołem, dworem magnata i służbą w wojsku. Ponieważ od najmłodszych lat wykazywał skłonności do wojaczki, rozmiłowany w walkach i ciągłych utarczkach, był niezwykle sprawny fizycznie, a nieustanne zapędy do walki zadecydowały o jego wyborze - zaciągnął się do wojska.

         Mało wiemy o jego pierwszej młodości i wychowaniu. O tym, że musiał się uczyć i to pod kierunkiem dobrych nauczycieli, świadczą pełne ekspresji listy z dorosłego życia. Niewątpliwie zwyczajem ówczesnej szlacheckiej młodzieży ćwiczenia i wychowanie żołnierskie wypełniały Aleksandrowi jego młodzieńcze lata. Faktem jest, że wybrał wojaczkę.

    Trudy żołnierskie rozpoczął pod rozkazami Jana Potockiego, Starosty na ówczas Kamienieckiego, służąc za prostego żołnierza w walkach przeciwko Michałowi Walecznemu. Tutaj spotyka się z najlepszymi w wojennym rzemiośle. Walcząc ciągle z mocniejszym (liczniejszym) nieprzyjacielem, sztuki walki uczy się u hetmana Stanisława Żółkiewskiego, wschodzącej gwiazdy Jana Karola Chodkiewicza, Adama Sieniawskiego, Konstantego Wiśniowieckiego, Mikołaja Strusia, braci Tęczyńskich, nie wspominając już  Krzysztofa Zbaraskiego, Daniłowiczów czy Kazanowskiego. Nic dziwnego,   że przebywając w tak doborowym towarzystwie młody Aleksander Lisowski zapałał chęcią do dalszej wojaczki. Ponieważ w Mołdawii i na Węgrzech  został wprowadzony względny spokój, młody nasz bohater zaciąga się do chorągwi husarskiej rotmistrza Szczęsnego Niewiarowskiego i wraz z nią   wyruszył do Inflant, na rozpalającą się wojnę ze Szwedami. Jego   umiejętności w technikach walki i doświadczenie żołnierskie zostały docenione i prawdopodobnie mianowano go porucznikiem. Musiał się nieźle   wsławić w boju, bo w krótkim czasie zyskał sobie duże uznanie wśród braci żołnierskiej. Sytuacja jednak uległa zmianie. W 1604 roku Lisowski staje na czele  zbuntowanych oddziałów, które nie mogąc doczekać się żołdu odmówiły  kontynuowania walki i wypowiedziały posłuszeństwo hetmanowi Janowi Karolowi Chodkiewiczowi.

“Pryncypałem ich Lisowski, człek bezbożny

i buntownik. On tej konfederacji powodem,

jego to i teraz fabryka, że się rozeszli”

skarżył się hetman w grudniu tegoż roku kanclerzowi wielkiemu litewskiemu Lwu Sapieże. Można przypuszczać, że to właśnie za ten czyn skazany został na infamię i na okres dwu lat znika z widowni. Wiele w tym czasie musiał przejść rozterek wewnętrznych, targany sprzecznościami czuł się odtrącony przez swych sławnych dowódców. Zapewne to, oraz brak politycznego wyrobienia zadecydowały o tym, że poszedł za przykładem panów litewskich i przyłączył się do rokoszu Mikołaja Zebrzydowskiego wojewody krakowskiego i księcia Janusza Radziwiłła podczaszego litewskiego. Mimo powtarzanych od króla i prawdziwych patriotów poselstw i napomnień, ruszył Lisowski do walki przeciwko własnym braciom.



    Do walnej bitwy doszło 6 lipca 1607 roku pod Guzowem. Wojska rokoszan poniosły klęskę. Wszak nie mogło być inaczej, skoro przeciwko sobie mieli takich dowódców jak Żółkiewski, Potocki czy Chodkiewicz. W bitwie tej Lisowski dowodził chorągwią kozacką i mimo, że sprawił się dzielnie, na jej przebieg nie miał wpływu. Po doznanej klęsce ruszył w ślad za uciekającym Radziwiłłem w okolice Klecka.

Miejsca w służbie książęcej jednak nie zagrzał. Jesienią tegoż roku na czele około 200 ludzi (Kozaków Dońskich)  opuszcza Rzeczypospolitą i rusza pod Starodub, do obozu Dymitra II Samozwańca. Oprócz Lisowskiego, po jego stronie opowiedzieli się i wojsko swoje przywiedli tacy wojownicy jak: Jan Piotr Sapieha, Samuel Tyszkiewicz, Aleksander Zborowski, Adam książę Wiśniowiecki, Bobrowski, Lanckoronski, Młocki, Rudnicki, Stadnicki i wielu innych. W walkach tych Lisowski zdobywa sławę PIERWSZEGO  PARTYZANTA. Specjalizuje się w walkach skrytobójczych, atakuje tzw. punkty specjalne, czatownie, osiąga specjalizację w likwidacji wartowników (tzw. znoszenie straży), stacza małe walki i potyczki, odcina i likwiduje wozy z zaopatrzeniem, niszczy zaplecze przeciwnika. W rezultacie “przemienia” się z żołnierza walczącego w otwartym polu, w specjalistę do zadań specjalnych - takiego współczesnego komandosa. Swymi działaniami wzbudza podziw, strach i zazdrość. On sam staje się też innym człowiekiem. Działając jako szpieg, agent, spec od “cichej śmierci”, mistrz sztuki walki poznaje również i niewłaściwą stronę swego dotychczasowego postępowania. Wiosną 1608 roku na czele kilkuset ludzi opuścił obóz i ruszył do ziemi riazańskiej, by tam zyskiwać poparcie dla “cara Dymitra”. Ta na pozór szaleńcza, ale znaczona licznymi zwycięstwami wyprawa dotarła aż pod Astrachań.  Jeden z podkomendnych Lisowskiego, Jarosz Kleczkowski wspominał później, że myślano o przedarciu się do Persji, by wspomóc ją w walce z Turcją, ale nie zdołano rozwiązać problemu przeprawy.

“Byłać ochota i do Persji, i z tym narodem ku dobrej

nachylonym wierze zwarłszy się, dziedzicznemu

nieprzyjacielowi imienia naszego, Turczynowi, w

oczy zakoliwszy zastąpić, ale Kaspijskiego Morza

głębokie nurty i niedościgłe okiem brzegi nadzieję

przebycia odjęły”.

    W tym mniej więcej czasie dokonała się w nim przemiana wewnętrzna. Można przypuszczać, że oto pod wrażeniem klęsk, które spadły na państwo moskiewskie w wyniku wewnętrznej niezgody, on do niedawna rokoszanin i konfederata przekształca się w zdyscyplinowanego obywatela! Mimo, że jeszcze w 1609 roku Dymitr II próbuje go zatrzymać tytułując Lisowskiego  W o j e w o d ą, to ten nie dał się już przekonać i zwieść obietnicami. W 1610 roku porzuca służbę u Dymitra II i po uzyskaniu przebaczenia króla Zygmunta III, zjawia się w obozie polskim pod Smoleńskiem wstępując tym samym na służbę Rzeczypospolitej. Sejm docenił jego zasługi i w 1611 roku zniósł ciążącą na nim karę:

“Poglądając na posługi urodzonego Aleksandra Józefa Lisowskiego

Półkownika naszego, które nam z odważeniem kosztu niemałego i zdrowia

swego pod ten czas Expedycyi naszej Moskiewskiej oddaje Infamię, która

na nim była od Instygatora naszego otrzymana, vigore hujus Conventus z

niego znosimy, i one kassujemny”.

Jan Karol Chodkiewicz powołuje go na służbę i zaleca aby Lisowski zebrał około 1000 ludzi lekko uzbrojonych, którzyby bez żołdu, ale tylko za samą zdobycz wojenną zgodzili się walczyć. W ten sposób wojsko to, nie obciążałoby skarbu państwa, a żyło tylko z siły i sprawności swego oręża, umiejętności i sztuki walki.  Lisowski na te warunki przystał, a król Zygmunt i Sejm wyrazili zgodę na zaciąg takich wojsk.

Żołnierze zaciągali się pod komendę Lisowskiego z kilku powodów. Jednym i być może najważniejszym była sama osobowość Aleksandra, jego umiejętności dowódcze, znajomość sztuki walki, dla innych najważniejsza była nadzieja łupów, inni szukali sławy. Faktem jest natomiast, że Chodkiewicz pragnął mieć obok regularnego wojska, lekką jazdę szybkich, ruchliwych i walecznych żołnierzy, którzyby .gnębili i nękali nieprzyjaciela skrytością swoich ataków, jak to pisał Maurycy hrabia Dzieduszycki:

“…nie odpoczywający ni w dzień , ni w nocy, skorzy

w podjazdach, czujny na straży, nieustraszony w bitwie,

niedościgniony w ucieczce; do pustoszenia pól, zawożenia

potrzebnych zapasów zboża, bydła i na ubieżania miast i

zamków zawsze gotowy”.

Lisowskiemu udało się zebrać około 2000 ludzi, których od tego momentu LISOWCZYKAMI zwano.

Po zebraniu swojego wojska Aleksander Lisowski tak do nich przemówił :

       “Na twarde i niebezpieczne posługi, zawołały was Król i ojczyzna, ale też dozwoliły zakazanych innym pułkom wolności i zysków; w orężu i odwadze cały wasz żołd, cała nagroda: pewniejsze one będą, niż zawodne z publicznego skarbu zapłaty. Niepospolitej ja od was wyciągam odwagi!, jeżeli jeden wśród was jest, któryby na wymierzone przed sobą działo nie rzucił się, jeden nie uderzył na pięciu, gdy ja rozkażę nie wskoczył pierwszy na mury, lub w bystre i głębokie nurty, niech wynijdzie z szeregów! Orężem waszym będzie szabla i rusznica, łuk z sajdakiem, rohatyna, koń lekki i wytrwały; ani wozów, ani taborów, ani ciurów nie ścierpię: wszystko nosić będziecie z sobą. Nie wymagam ja po was gładkich w szyku obrotów, natrzeć zuchwale, kiedy potrzeba rozsypać się, zmylić ucieczkę, znów się odwrócić i nieprzyjaciela doskoczyć, to dzieło wasze. Dam odpoczynek gdy czas po temu, lecz w potrzebie, w pracach waszych, znać nie będziecie ni dnia, ni nocy. Przebiegać najodleglejsze szlaki nieprzyjacielskie, krainy palić, wsie burzyć, miasta, pędzić przed sobą trzody bydła i jeńców tysiące, nie przepuszczać nikomu; to odtąd jedynym zatrudnieniem waszem”.

Mowę tą śmiało można porównać do zaleceń wydawanych przez dowódców dzisiejszym komandosom czy siłom specjalnym. Można przyjąć, że w tej dziedzinie byliśmy pierwsi i najlepsi.

    W 1613 roku Lisowski zapisuje się wdzięcznie w pamięci wojewody płockiego i witebskiego, gdzie przez tamtejszą szlachtę został powołany na funkcję  r o t m i s t r z a. Zawarł lokalny rozejm z Chowańskim, a jego głównym zadaniem stała się ochrona spokojnego bytu mieszkańców. Nie trwa to jednak długo, latem 1614 roku Lisowski na polecenie Chodkiewicza bierze udział w wyprawie starosty orszańskiego Andrzeja Sapiehy pod Smoleńsk: przeprowadza przez pierścień otaczających twierdzę wojsk carskich transport żywności.

    W 1615 roku za wiedzą i aprobatą królewską staje na czele dalekiego zagonu rozpoczynając tym samym swą najśmielszą wyprawę. Siły, jakimi dysponował wtedy Lisowski nie były duże: 8 chorągwi, nieco ponad 1000 ludzi, a wszyscy oni zostali zaciągnięci bezpośrednio przed samą wyprawą lub przyłączyli się w czasie jej trwania.

W skład tych sił wchodziły:

1/ 6 chorągwi kozackich - łącznie ok. 430 ludzi,

2/ 1 chorągiew rajtarska - 100 Niemców,

3/ 2 chorągwie polskie - ok. 300 ludzi,

4/ grupa ok. 200 ludzi przyprowadzonych pod Karczew przez niejakiego Ryśkiewicza (”więcej motłochu aniżeli godnego ludu” pisał o nich pogardliwie Lisowski).

    Po sformowaniu zagonu w 1615 roku, Lisowski rusza ku morzu lodowatemu zapomniawszy jakby o głównym celu swojej wyprawy. Trasa jego marszu wiedzie przez Briańsk, Karczew, Orzeł i Peremyszl, gdzie dotarły jego chorągwie.  Następnie zajmuje Rżew, Jarosław i kontynuuje marsz do Morza Białego. Nie dociera jednak do jego brzegów. Przyczyną jest zdrada Ryśkiewicza, który “uciekł samoczwart z Moskiewką i z dwojgiem chłopiąt i jako dobrze świadomy, że u nas strzelby, prochu i inszych rzeczy nie dostawało objawił”. Lisowski zaczął poważnie obawiać się odcięcia swoich wojsk od kraju przez ośmielone otrzymywanymi wieściami nieprzyjaciela, dlatego też zarządził powrót, kierując się na Suzdal, a następnie wielkim łukiem sięgającym siedzib Mordwy okrążono Moskwę i idąc obok Tuły wrócono do granic Rzeczypospolitej.

    Przez pewien czas chorągwie pozostawały bezczynne. Dopiero w lipcu 1616 roku Lisowski otrzymał od Jana Karola Chodkiewicza listy przypowiednie, w których hetman nakazywał mu, by “ludzi z nim wespół z Moskwy wyszli zaciągnąwszy, tamże znowu powrócił”. Pułkownik zabrał się do tego zadania ochoczo. W krótkim czasie zgromadził ponownie swoje wojsko,  jednak nie poprowadził go już do boju. W końcu września lub na początku października 1616 roku przejeżdżając przed szeregami swoich wojsk, spadł nagle z konia rażony apopleksją i zmarł (Starowolski). Dowództwo objął po nim wybrany za zgodą wszystkich żołnierzy  WALENTY  ROGAWSKI. O samym zaś Lisowskim można powiedzieć tak :

- Był to wspaniały dowódca, odnosił zwycięstwa w wielu bitwach, nękał prawie całą krainę moskiewską ciągłymi swymi wycieczkami. Znał ich zamiary, miejscowości, rzeczy jawne i tajemne i umiał wszystko,

co nieprzyjaciele czynili, wykorzystywał to na ich własną zgubę. I choć los niegodziwy niekiedy odbierał mu powodzenie, to jednak nigdy nie można było zobaczyć go zwyciężonym. Nauczył się bowiem przewidując w porę i czyniąc wszelkie wysiłki, udaremniać zamiary Moskiewskich, zajmować to co sobie przygotowali i urządzili, przedziwnymi fortelami krzyżować wielkie poczynania ich wodzów i ze swą stałą gotowością do boju łamać ich i poskramiać. Gdy oddał wielkie usługi ojczyźnie i świetnie wyszkolił swych żołnierzy w sztuce wojennej, zabrała go niespodziewanie śmierć. Takim go widział Szymon  Starowolski w  swoich SARMATIAE  BELLATORES.

   Dla nas Aleksander Józef Lisowski jest przykładem wojownika, który nie tylko znał, ale i szkolił swoich żołnierzy w polskiej sztuce walki (szabla, rohatyna, czekan-nadziak), dzięki czemu byli oni wspaniałymi wojownikami. Rozsławili umiejętność bicia się polskich żołnierzy w całej ówczesnej Europie. Bano się ich, ale i podziwiano zarazem.

Aleksander Józef Lisowski jest dobitnym przykładem na istnienie POLSKIEJ SZTUKI WALKI,  jej nauczycielem i instruktorem, a co najważniejsze - sztuki walki, która wykuwała się i sprawdzała na polach bitewnych,  w nieprzeliczonych potyczkach i starciach, o czym należy dzisiaj pamiętać. (źródło http://www.hussar.com.pl/lisowszczycy)


http://img163.imageshack.us/img163/8288/orgazmnaforum2.jpg

Born of Fate, Raised by Prophecy, Chosen as a Saviour, Destined to Destroy

Offline

 

#13 2010-05-01 23:24:25

 Janek

Maturzysta

Zarejestrowany: 2010-02-05
Posty: 1463

Re: Najsłyniejsze Polskie Formacje bojowe

Pieknie Konf

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
przegrywanie kaset vhs warszawa HĂ´tels Singapour masaże w Ciechocinku